Mateusz Łapka- aktor
młodego pokolenia, dobrze znany bywalcom Teatru Ateneum w Warszawie. Do stolicy
przybył z Łodzi, aby tu rozwinąć skrzydła. W wywiadzie dla salonu kultury opowie o miłości, ale nie tylko tej do teatru…
![]() |
fot. Bartek Warzecha |
Salon Kultury: Z tego co wiem, nie
pochodzisz z Warszawy ?
Mateusz Łapka: Tak, jestem Łodzianinem urodziłem się w tym mieście, ale od
dłuższego czasu mieszkam pod Łodzią. Tam dwadzieścia lat temu rodzice
wybudowali dom. Wioska, wokół las, cisza, spokój, z tym miejscem jestem bardzo
związany.
Taki azyl
.
Tak, jeśli mam wolną chwilę lubię tam wracać, aby się
wyciszyć, uciec od warszawskiego pędu.
Co robisz gdy tak
uciekasz?
W domu rodzinnym gramy w karty czy też kości. Pamiętam, że
to towarzyszyło nam zawsze odkąd byłem mały. W wolnych chwilach oglądamy filmy,
chodzimy na spacery do lasu. Ilekroć tam jestem staram się zajrzeć do moich
dziadków, jest to dla mnie bardzo ważne by być z nimi jak najczęściej. Chciałoby
się poświęcić jeszcze trochę czasu dla innych paru osób, które są mi bliskie,
ale nie zawsze to się udaje.
Jak przywitała Cię Warszawa?
Przez pierwsze dwa lata myślałem, że jestem w niej sam,
ponieważ nie mam tu żadnej rodziny, ani nie miałem znajomych, bo nikt z mojego
otoczenia nie dostał się do szkoły . Dwa
lata zajęła mi aklimatyzacja, bo wydawało mi się, że nie ma fajnych ludzi obok,
co oczywiście było błędnym założeniem. Nagle pewnego dnia zrozumiałem, że te
cudowne osoby są. Wielu z tych ludzi poznałem w Akademii Teatralnej. Był to
kolejny etap w moim życiu. Skończyłem liceum, poszedłem na studia. Czas
pokazał, które z tych znajomości przetrwały.
Jak mogłam słyszeć od
znajomych którzy mają za sobą szkołę aktorską. Okres szkoły to chyba taki okres,
gdzie nie ma tego czasu za wiele?
Jest to taki Hogwart, my tak tę szkołę nazywamy. Tam jak już
się wejdzie, to wychodzi się po 5 latach. Ten okres szybko mija. Przed chwilą
pracowałeś nad etiudą o zwierzątku na pierwszym roku, a za chwilę jesteś na
czwartym i współtworzysz spektakl dyplomowy. To bardzo intensywny czas. Od
godziny 8:00 do 18:00 realizowane są zaplanowane zajęcia, a po 18tej idziemy
szybko coś zjeść, wracamy do szkoły i dalej ćwiczymy indywidualnie bądź w
grupach. Jeśli mamy zajęcia ze scen, czy prozy, to odbywają się one dwa lub trzy
razy w tygodniu. Profesor prowadzący przedmiot oczekuje, że na kolejnych
zajęciach będziesz miał nową propozycję, coś zmienisz, poprawisz. Kiedyś trzeba
to robić. W tym wypadku po zajęciach. Od 18tej do 23ciej siedzimy w szkole. A w
okresie przed sesyjnym nawet do 1 czy 2 w nocy. To też zależy od profesora,
który prowadzi zajęcia. Kiedy spotkałem się w pracy z profesorem Domalikiem, zawsze
wiedział co chce z nami zrealiwoć. Tak nas prowadził, że my nie czuliśmy potrzeby
spędzania długich godzin na dodatkowych próbach i rzeczywiście wtedy mieliśmy
trochę czasu wolnego by wieczorem wyjść do kina,czy do teatru czy choćby na
piwo ze znajomymi. Usiąść, pogadać i się pośmiać.
Wydaje mi się, i też
z takiego zasłyszenia, że w aktorstwie jest tak, że zdarzają się przestoje
kiedy nic się nie dzieje. Co wtedy robić, jak sobie organizować czas?
Taki okres też miałem. W szkole bardzo dużo się pracuje, po czym
kończy się ją dyplomem i pojawia się pytanie co dalej? Napisać CV, w którym za
dużo pozycji nie będzie, rozesłać po teatrach może ktoś się odezwie może nie. Oczywiście
napisałem to CV, rozesłałem po warszawskich teatrach, ale nie miałem żadnej
odpowiedzi. Pomyślałem, że dla własnego komfortu psychicznego, najlepiej będzie
zająć czymś głowę. W skutek czego zapisałem się na siłownie, żeby mieć poczucie,
że coś robię. A to zajmowało mi dużo czasu, mając dużo wolnych chwil czytałem
książki o aktorstwie, myślę, że fajnie jest wiedzieć co ktoś kiedyś wymyślił,
coś zauważył, zaobserwował. Warto jest mieć taką wiedzę i móc potem z niej
skorzystać. Starałem się również oglądać dużo filmów, chodzić do teatru.
I gdzie się
najczęściej wybierałeś?
Nie będę ukrywał, że chodziłem tam gdzie mogłem się dostać
trochę taniej, np. przez znajomych, którzy załatwiali mi tańsze bilety. To było
cenne doświadczenie, móc oglądać i patrzeć pod kątem warsztatu. Każdy z nas
aktorów ogląda spektakl inaczej niż przeciętny widz, który nie wie jak to
wygląda od strony technicznej.
A na czym ostatnio
byleś w teatrze?
Ostatnio wybrałem się na Kasta
la vista do Teatru Ateneum. Bowiem do tej pory nie byłem na wszystkich granych
tam sztukach, to też próbuję sobie ten repertuar nadrobić. A wcześniej gdybym
miał tak poszukać to chyba w Dramatycznym na Słudze dwóch Panów.
Czyli na dobrą sprawę
bywasz tam gdzie można Cię oglądać?
No tak (śmiech). Co prawda już teraz nie gram w Dramatycznym.
Nie wiem czy dobrze
wyczytałam czy też dobrze policzyłam, ale zacząłeś grać chyba na studiach?
Tak by wychodziło. Zaczęło się od maleńkiej roli w
Monodramie Teresy Budzisz- Krzyżanowskiej w Teatrze Ateneum Wspólnie z trzema
kolegami z roku wyminnie gramy tam pojawiając się dosłownie na 3 minuty.
Kolejno pojawił się Teatr Komedia i spektakl Calliya, potem miałem przyjemność grać w Teatrze Dramatycznym,
potem Ateneum i Tramwaj zwany pożądaniem.
To wszystko wydarzyło się na czwartym roku. Z kolei w 9 semestrze wszedłem do
obsady Maday 2 w Paladium i w końcu Demon Teatru w Ateneum
.
No właśnie Mayday
farsa, szybkie tempo. Jak mogę się domyślać wcielasz się w rolę Gawina. Powiedź
czego wymaga od Ciebie ta postać?
Tak jak wspomniałaś
to, że tempo akcji jest bardzo szybkie, to trochę tak jak w pingpongu: ja
zagram i od razu partner mi odgrywa. To jest bardzo trudne, ponieważ są momenty
gdy coś pójdzie nie tak. A wtedy trzeba improwizować . Najlepiej tak, aby widz
się nie zorientował . Oczywiście my na scenie mamy poczucie, że coś jest nie
tak i musimy naprowadzić partnera, aby on powiedział pewne kwestie, które muszą
paść, bo bez tego akcja nie rozwinie się.
Co pochłaniało Cię
jako dziecko ? Było to zainteresowanie teatrem, występami czy pojawilo się to
stopniowo?
Przed dostaniem się do szkoły aktorskiej tańczyłem. Temu poświęcałem
moje całe dzieciństwo. Gdzieś na etapie przedszkonym rodzice zauważyli, że mnie
ciągnie do tego. I tak naprawdę od pierwszej klasy szkoły podstawowej chodziłem
na treningi. Tańczyłem przez 14 lat.
Wyczynowo ?
Tak wyczynowo i sportowo. To mnie mocno pochłaniało. Później
też zacząłem uczyć tańca, i tak naprawdę jeśli nie trenowałem, to uczyłem
innych.
Czyli poniekąd byleś
samo wystarczalny.
I tak, i nie. Bo gdyby nie moja szkoła tańca, i gdyby nie
Jarek Tomczewski, to pewnie bym nie był samowystarczalny. Byłem samowystarczalny, dlatego że cały czas
tańczyłem, a gdyby nie to, że Jarek dał mi taką możliwość to nie mógłbym tego
robić. Myślałem, że będę to robić przez moje całe życie. Moja miłość do teatru pojawiła
się w liceum. Tam spotkałem cudowną osobę, którą jest Ania Ciszowska, i to ona zaraziła
mnie miłością do teatru. Miałem możliwość zrobienia z kolegami dwóch spektakli
amatorskich, do których podeszliśmy bardzo poważnie. Z teatrem jeździliśmy
również na różne festiwale i przeglądy teatrów. Pamiętam, że został nam
przyznany tytuł najlepszego spektaklu w Łodzi co dało nam możliwość wystąpienia
na Ogólnopolskim Forum Teatrów Szkolnych, który odbywał się w Poznaniu. My ten
przegląd wygraliśmy. Dla mnie to było jak zdobycie Oscara, zdobycie szczytu.
Coś, co dużo znaczyło.
A co jest teraz
szczytem dla Ciebie ?
Chciałbym mieć przed sobą wyzwania i to duże. Mam tu na
myśli pierwszoplanową rolę w filmie, bądź spektaklu. Zmierzenie się z trudnym materiałem,
to jest mój szczyt, myślę, że jeszcze potrzebuję czasu do tego, żeby to
osiągnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz