Martyna Kowalik- aktorka, teatralnym bywalcom znana z
Teatru Dramatycznego. Szerszej publiczności kojarzyć się może z ról serialowych,
w szczególności z „Klanu” emitowanego w TVP1, w którym wciela się w postać
Kamili Chojnickiej. Zagrała również w takich serialach jak „Barwy szczęścia”
czy „M jak miłość”. Jednak najprawdziwszą sympatię widzów zyskała sobie właśnie
rolą w Klanie. Mnie osobiście oczarowała rolą Soni w sztuce „Kilka scen z
życia”. Było to rok temu. Od tego czasu pragnęłam spotkać się z Martyną. Udało
się! Właśnie siedzimy sobie w mojej ulubionej kawiarni Mjud rozmawiamy. Zaczytajcie się tylko w naszych pogaduchach.
Ewelina Kowalczyk: Zaczniemy naszą
rozmowę od serialu „Klan”. Ty rolę Kamili można powiedzieć, że odziedziczyłaś
po innej aktorce, która zrezygnowała z grania w serialu. Powiedz czy w jakiś
sposób wzorowałaś się tym jak ona budowała postać?
Martyna Kowalik: Wolałam zrobić to po
swojemu. Miałam wytyczne od reżysera. Dano mi do zrozumienia, że początkowo
gdzieś powinnam się trzymać tych ram, które są, lecz za jakiś czas mogę
kierować postacią po swojemu. Jest trudno wchodzić w czyjeś buty. Nie da uniknąć
się też porównywania.
Czy oby zawsze
jest to porównywanie czy może to tylko dzieje się w głowie i myślach aktora, że
tak, teraz właśnie porównują mnie do tej aktorki, która grała przede mną?
Myślę że zawsze jesteśmy poddani ocenie.
Łatwo jest się zmierzyć z tą oceną? Jak wiadomo ona nie
zawsze jest dla nas przychylna.
Oczywiście, że nie. To są ciemne strony naszego zawodu.
Fajnie jest kiedy ktoś cię pochwali i wpadnie dobra recenzja. Ale czasem jest
tak, że nie zawsze ta recenzja jest dla ciebie przychylna. Może zdarzyć się tak,
że w recenzji jest napisane iż nie udźwignęłaś tej roli, nie sprostałaś
wyzwaniu i że minęłaś się z powołaniem. To są bardzo przykre momenty.
Ty jako aktorka bierzesz takie rzeczy do siebie? Czy
raczej starasz się to brać na dystans? Głowa podniesiona do góry i idę dalej!
Chyba tak jeszcze nie potrafię. Biorę to do siebie. Choć
wiele osób mówi mi „przestań to tylko jedna opinia”. Jednak to boli. Godzi w
ego. I jest smutno, gdy ktoś negatywnie oceni mnie w recenzji.
Zdarzyło się tak?
Tak i nie było to miłe.
Czy idąc w ten zawód byłaś świadoma, że będziesz poddana
ocenie, której tak naprawdę jesteście poddawani już na samym starcie, podczas
egzaminów do szkoły?
Myślę, że jest to zawód dla masochistów. Czasem sobie
gawędzę z moją przyjaciółką Agatą Góra czy bym jeszcze raz wybrała ten zawód i
może kila lat temu bym powiedziała absolutnie tak, jednak teraz się waham.
Zachwyciłam się
Twoją rolą w Płatonowie i odtąd
pragnęłam przeprowadzić z Tobą wywiad.
Bardzo mi miło
Powiedz jaka jest ta Sonia z Płatonowa. Jest to jedna z
wielu kobiet, które wzdychają do Płatonowa i go
zdobywają?
Myślę jednak, że go nie zdobywają. Płatonow to typowy narcyz,
który odbija się w każdej kobiecie, w każdej potrzebuje czegoś innego. Przyznam
się, że mam problem z Czechowem, nie do końca potrafię go ugryźć.
Dostojewskiego rozumiem, Shakespeare’a uwielbiam. A Czechow jest dla mnie nieodkrytym
lądem. Nie spotkałam reżysera, który by mi pokazał jak to grać.
A dużo razy grałaś w sztukach Czechowa?
Robiłam kiedyś zastępstwo w „Trzech siostrach". Widziałam
różne sztuki np. w reżyserii Agnieszki Glińskiej. W „Kilka scen z życia według
Płatonowa” ciągle zmagam się z tą rolą. Dokładam pewnych smaczków i z każdym
spektaklem doskonalę te rolę.
No dobrze, a jak trafiłaś do Teatru Dramatycznego?
Przez Wawrzyńca Kostrzewskiego. Robiliśmy razem „Rzecz o
banalności miłości”. To był uwielbiany spektakl. Za każdym razem widownia
wyciągała chusteczki i płakała. Niestety przestaliśmy to grać, gdyż Halina
Skoczyńska po trzech latach grania spektaklu umarła.
Dlaczego chciałaś zostać aktorką?
Zawsze mówiono mi, że powinnam zostać aktorką. Pomiędzy była
jeszcze medycyna i architektura. Przejawiałam nawet zdolności malarskich
Czyli poszłaś za głosem ludu.
Zawsze było gdzieś to kółko teatralne. I amatorskie spektakle,
w których grało się księżniczkę bądź też aniołka.
Czego Ci zatem życzyć na kolejne lata rozwoju?
Tego, aby kolejne role były dla mnie wyzwaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz