Adam Serowaniec - zdecydowanie aktor
teatralny. Choć na scenie jest często nieposkromiony, życiowo bije od niego
niesamowity spokój ducha. Jak sam mówi to, że został aktorem, stało się
przypadkiem, gdyż egzaminy do szkoły Teatralnej traktował jako wakacyjną
przygodę. W wywiadzie dla Salonu Kultury Adam opowie nam o swoich spektaklach
oraz o tym, co dla niego jest ważne w życiu.
Fot G Polarny. Na zdjęciu: Adam Serowaniec, Ewelina Kowalczyk |
Ewelina Kowalczyk :Aktor powinien posiadać coś
charakterystycznego, czy to w wyglądzie, czy też ekspresji. Nie ukrywajmy: masz
to coś. I nie są to tylko rude włosy. Czy bycie rudym ma swoje atuty?
Adam Serowaniec: Na pewno. Jeśli chodzi o bycie rudym, to
mam pewną anegdotę z dziecięcych lat.
Nie dokuczali Ci?
Nigdy. Zawsze wiedziałam, że istnieje
pewne niebezpieczeństwo, że może zostać to wykorzystane, choćby w grze w piłkę.
Na szczęście nie dostałem takiego podarunku od znajomych.
Może po prostu nie pozwalałeś sobie na złe
traktowanie?
Ludzie mnie lubili, dzięki czemu moja
rudość nie odbijała się na moim dzieciństwie. Mimo to, ja sam wyolbrzymiałem
ten kompleks. W latach gimnazjalnych ścinałem włosy bardzo krótko, po czym
nakładałem grubą warstwę żelu. Wówczas rudy kolor włosów stawał się
ciemniejszy.
Nie próbowałeś farbować ?
Jak najbardziej! Farbowałem. Wiązało się
to z moją pracą. W liceum dorabiałem jako pomoc w zakładzie fryzjerskim.
Pewnego dnia zapytałem, czy na moich włosach da się zrobić pasemka. Szefowa
zapytała, dlaczego chcę robić pasemka, odparłem jej, że chcę zmiany. Wspominam
tę historię dlatego, aby pokazać, że to my sami lubimy komplikować sobie życie
właśnie poprzez pogłębianie kompleksów. Przez to stajemy się cierpiętnikami
własnego losu. Szybko się wyleczyłem z kompleksu rudych włosów, przekształcając
go w swój atut. Cytując
Sartre'a: “Rudość jest czymś wyjątkowym, innym i niepowtarzalnym.”
Niepowtarzalny jesteś również na scenie.
Określa się Ciebie jako sceniczne zwierzę.
Nie mnie o tym sądzić. Staram się
najlepiej wykonywać swój zawód i głęboko przeżywać każdą rolę. Al Pacino mówił,
że aktorstwo to zapasy emocjonalne. Myślę, że jego słowa niosą ogromną prawdę.
Skąd czerpiesz inspiracje?
Z siebie, z ludzi, których uwielbiam, z
ryzyka. “Odważni nie żyją wiecznie , ale ostrożni nie żyją wcale.” Im więcej
się żyje i czerpie, i smakuje - tym większy wewnętrzny materiał.
Grasz w trzech teatrach: Kamienicy,
Ateneum i Och Teatrze.
W Ateneum moja przygoda dobiegła
końca, bowiem zdjęto z afiszy Sen nocy letniej, w którym grałem.
Ok, zatem w dwóch. Powiedz mi, jaki typ
roli najlepiej Ci się gra. Słyszałam, że potrafisz szybko zmieniać stany
emocjonalne.
Jestem młodym aktorem, w związku z czym
trudno mi wypowiadać się na tematy: jakie role lubię najbardziej grać, czy też
które sprawiają mi największy kłopot.
Mało zagrałeś?
Tak. Sześć spektakli plus teatr telewizji
nie dają mi pełnego obrazu co lubię, czego nie lubię. Wszystko, co do tej pory
zrobiłem, sprawia mi ogromną przyjemność i szalenie lubię grać w tych
sztukach. Nie jestem w stanie jednak odpowiedzieć na to pytanie. To, co robię,
jest dla mnie ogromnym znakiem zapytania. Chciałbym kiedyś móc zagrać w bardziej
dramatycznym repertuarze.
My, dzieci z dworca zoo nie należą do takiego repertuaru?
My, dzieci z dworca zoo to zupełnie co
innego. Mamy tu do czynienia z formą, która jest zarazem tragiczna i komiczna.
Gdzie objawia się komiczność w tym
spektaklu? Kilka razy oglądałam Wasz spektakl i... Czy owa komiczność objawia
się na przykład w scenach zabawy w dyskotece?
Pod wpływem wszelakich używek, czy to po
spożyciu alkoholu, czy po zażyciu narkotyków - można zauważyć deformcję, która
z punktu obserwatora jest komiczna, ale za chwilę staję się przerażająca. Są to
projekcje marzeń i lęków. Zostaje zakłócona przestrzenna wrażliwość, poczucie
czasu... Następuje intensyfikacja. I dlatego wprowadzenie widza w pułapkę
reakcji na temat danego, czasem absurdalnego czynu, czy też słowa na scenie,
jest taką samą zabawą. Tylko mniej ryzykowną, niż same narkotyki. Tu można
uznać za mylne wrażenie, że: "Wszystko, co nieznane, uważane jest za
wspaniałe.”
I tak chyba jest mniej wulgarny, niż te
spektakle grane wcześniej.
Mniej wulgarny?
Wiesz, brakuje sceny zbliżenia Christin i
Dedlefa.
No tak, scena łóżkowa. Oni się tam
całowali, ale te uwagi, to już nie do mnie. To nie ja skróciłem. Nie ja jestem
reżyserem . Chociaż sam czasem dodaje rzeczy, które wiem, że pomogą.
Faktycznie gdy grasz, czasami dodajesz
więcej przekleństw, czasem masz inny tembr głosu czegoś dodasz mniej czasem
czegoś więcej…
Dobrze, że to zauważyłaś. Spektakl za
każdym razem gra się inaczej i to jest ciekawe. Premiera jest dopiero
początkiem budowy tego wszystkiego. Po pewnym czasie włącza się kombinatorstwo:
to można wyrzucić, to dodać. Wulgaryzmy się pojawiają i nie mam o to do
siebie pretensji, gdyż tak musi być. Kto nie przeklina na życie, byłby mocno
sztuczny w formie układanie kwiecistych poematów. Drażnią mnie ludzie, którzy
pragną zatkać sobie uszy watą, by nie słyszeć przekleństw w tym rodzaju sztuki.
Widz, oglądając ten spektakl, powinien poczuć amplitudę. Gorzko zapłakać, by za
chwilę roześmiać się w głos.
Fot.G Polarny. Na zdjęciu Adam Serowaniec, Ewelina Kowalczyk |
Grasz również w Zemście.
Tak, lecz mam tam małą rólkę, zaledwie
dziesięć zdań.
Ale jednak mierzysz się z klasyką
Tak. Patrząc na aktorów: Barcisia, Żaka,
Zborowskiego, można się wiele nauczyć jedynie obserwując. Myślę, że nie zawsze
musimy być w czymś. Czasem dużo więcej możemy wynieść stojąc z boku.
Posiadasz swoich mistrzów?
Tak, chyba każdy z nas posiada taką osobę,
która jest dla niego autorytetem, i do której w jakiś sposób stara się
upodobnić.
Są to polscy, czy zagraniczni aktorzy?
I polscy, i zagraniczni.
Może jakieś nazwiska?
Krystyna Janda, Janusz Gajos.
Masz szczęście bardzo blisko współpracować
z Krystyną Jandą, choćby przy Miłość Blondynki.
Tak, ale również przy Maday 2,
który wyreżyserowała. Muszę przyznać, że nie do końca wierzyłem w to, że to ja
zagram w Miłości Blondynki.
Dlaczego?
Myślałem, że to by było za duże szczęście.
Brak wiary w siebie?
Wierze w siebie, wyznaję po trosze taką
zasadę: nawet gdy zapada zmrok, to przyjdzie poranek. A wraz z nim wszystko
może się odmienić, może zadzwonić telefon, na przykład Pani Krystyna i
powiedzieć: “Mam coś dla Ciebie” .
Jaka wówczas jest rekcja?
Jest wewnętrzne szaleństwo. W Och Teatrze,
przed Miłością Blondynki, grałem w 3 tytułach. Myślałem, że na moment
zrezygnują ze mnie, a tu taka niespodzianka! Czwarty spektakl.
Wydaje mi się, że Och Teatr, jak i Teatr
Polonia, cechuje to, że mocno dbają o młode pokolenie.
Tak! Przy czym niektórzy aktorzy tu
grający nie mają popularnego nazwiska. Ja nie mam nazwiska.
Jak to, nie masz nazwiska?
Mówię to oczywiście w cudzysłowie. Wielkim
ryzykiem jest dla teatru, a tym bardziej prywatnego, zatrudnienie osoby, która
nie jest znana choćby z telewizji, ze ścianek... To wiąże się z frekwencją,
finansami... Ten teatr jednak dał mi tę szansę i nie marnuję jej.
No tak, grasz tam chłopaka.
Tak. Wszystkie dziewczyny w tym
prowincjonalnym miasteczku desperacko marzą o mężu, o dzieciach, założeniu
rodziny. I kiedy fabryka organizuje dansing - pojawia się muzyk z praskiej
orkiestry. I wtedy poznajemy się z Andulą, spędzamy wspólnie noc - wyznając
sobie głębokie uczucia. Jednak wyjeżdżam i zostawiam Andulę .
Brutalność świata…
Niestety tak jest. Wracając jeszcze do
powszedniej myśli: w innym teatrze ta rola mogłaby zostać podarowana komuś
innemu, bardziej znanemu. Myślę, że nikt by mi na tyle nie zaufał.
Jak współpracuje się z Krystyną Jandą?
Jest to szalenie interesująca i
wymagająca osoba.
Na pierwszy rzut oka, Pani Krystyna wydaje
się być osobą troszkę roztrzepaną.
W tym swoim roztrzepaniu jest fascynująca.
Każde spotkanie z Panią Krystyną sprawia, że człowiek zaraża się jej pozytywną
energią. Bardzo się cieszę, że otrzymała nagrodę 25 lat wolności. Należała się
jej ta statuetka.
Przejdźmy może do teatru telewizji, bowiem
w trawie piszczy, że niebawem zobaczymy Cię w spektaklu Rewizor. Jak
wygląda praca nad sztuką, w teatrze mamy scenę.
Teatr telewizji kręciliśmy przez 9 dni.
Robiliśmy to w formie filmu.
Można się pomylić.
Oczywiście, że tak. Dostałem niedawno
informację, że 18 października jest pokaz w Nowym Sączu, zaś prawidłowa
premiera nastąpi 24 listopada w TVP1.
Gdzie kręciliście?
W Starym Sączu, Nowym Sączu, Barcicach.
Piękne krajobrazy, okolice, miasteczko Galicyjskie, skanseny. Na pewno wyjdą
wspaniałe zdjęcia, które robiła Jola Dylewska. Bardzo ją polubiłem, wiele mi
pomogła. Teatr telewizji jest moim telewizyjnym debiutem.
Czyli pewnie będzie napięcie?
Jak tylko dostałem tę propozycję, poczułem
ogromną odpowiedzialność, ponieważ jest to tytułowa rola Rewizor. Gdyby
nie reżyser Jerzy Shtrur i jego uwagi, to by tak dobrze nie wyszło. Myślę, że
zachowałem uczciwy poziom. Na pewno będę miał nerwy.
Będziesz czekał na telefon, czy kto
zadzwoni z gratulacjami?
Nie wiem... nie będę ukrywał, że na tym
etapie czeka się na akceptacje tego, co się robi. Otrzymywać w prezencie miłe
słowa to budujące, ale gratulacje - im szczersze - tym lepsze. Jednak, mimo
wszystko, nie można z jednej rzeczy, którą się zrobi w telewizji, robić
wielkiego boom.
Dużo jest fałszu w świecie artystycznym?
Nie wiem, czasem widzę coś takiego.
Hmmmm... trochę trudne pytanie…
W takim razie... może tak: czy to środowisko
jest udawane?
Człowiek ma w sobie dwie twarze. Pierwsza
to ta widoczna dla drugiego człowieka, czyli coś zewnętrzne i powierzchownego -
"pierwsze wrażenie". Drugą maską jest to, co mamy wewnątrz - nasze
prawdziwe myśli. Mam to szczęście, że obracam się w śród uczciwych ludzi.
Ile wcieleń ma Adam Serowaniec?
Kilka. Zależy od sytuacji. Staram się być
uczciwym graczem w życiu. Oczywiście miałem kilka etapów w swoim życiu,
które nie zawsze były kolorowe. Człowiek próbował uciec na różne sposoby.
Zakładałem maski. Teraz im bardziej idę przez życie, mam większą odwagę, aby je
zdejmować.
Tak na koniec, odchodząc nieco od spraw
zawodowych. Krąży taka anegdotka na temat Twoich przyszłych dzieci… Podobno, i
tu uwaga drogie fanki, Adam, przy wyborze swojej połówki kierował się będzie
upodobań ich względem imion dzieci...
No tak. Zosia i Franek, może Antosia i
Antek. Uwielbiam imię Zosia, moja babcia ma tak na imię. A Franek fajnie brzmi.
Fot. AfterParty Na zdjęciu Adam Serowaniec na planie Rewizor |
Zapraszamy na Facebook'a:
https://www.facebook.com/salonkultury.ekowalczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz