Krystyna Janda- Wywiad

Jubileusz piętnastolecia Teatru Polonia stał się doskonałą okazją do spotkania z Panią Krystyną Jandą. Aktorka, a także Prezes Fundacji Krys...

10 lis 2014

Józef Pawłowski "...Zagrożenie zawsze jest..."

Józef Pawłowski- Jak sam mówi człowiek z podwórka. Przyjaźnie nastawiony do rzeczywistości. Przez znajomych określany dobrotliwie Józuś. Aktor znany z filmu Miasta44 w wywiadzie dla salonu kultury opowie o swoich najnowszych przedsięwzięciach, oraz odkryje przed nami swój artystyczny duch.
Fot. Max Puchtel


Ewelina Kowalczyk-Salon Kultury:Aktor mało środowiskowy, dlaczego?

Józef Pawłowski: Nie jestem tylko i wyłącznie w środowisku aktorskim. Zaczęło się to od szkoły. Jestem z Warszawy, chociaż nie urodziłem się w tym mieście. Mimo  to, tutaj był mój cały świat, zwłaszcza ten licealny. Ja cały czas byłem u siebie.

Czyli nie miałeś takiego przejścia?

Tak, dostając się do Akademii Teatralnej w Warszawie zostałem tym samym w domu.

Jak rozumiem,  studenci mieszkają w akademikach i to tam kwitnie życie?

Mieszkają i w akademikach i w wynajętych mieszkaniach. Ja mieszkałem z babcią. W związku z czym dzieliłem swój czas pomiędzy znajomych tych z akademii, i tych z liceum czy osiedla.

Czyli tak całkowicie nie przesiąkłeś tą całą otoczką ?

Absolutnie nie. Patrzę na siebie dzisiaj, i myślę, że trzymam się nie tylko ze środowiskiem, ale też z przyjaciółmi z poza. Co jest moim szczęściem i pozwala mi odetchnąć.

Jak tak popatrzeć po aktorach, to oni są raz, że  mocno artystyczni, dwa -  oderwani od rzeczywistości, trzy -  mocno roztrzepani.

Mam to szczęście, że moi przyjaciele mi na to nie pozwalają, kiedy przesadzam, to dostaję  po głowie od tych z poza środowiska.

A zdarza ci się zagrywać poza środowiskiem ?

Oczywiście, chociaż zależy co rozumiesz pod pojęciem „zagrywać”

Hm, może nadmierna ekspresja?

Wiesz,  mam adechade, co prawda nie stwierdzone, i zdarza mi się dużo machać rękami np, kiedy coś mówię  lub gdy się denerwuję. Nie jestem do końca pewien czy wrzucać to do szufladki zagrywanie.

A zdarza ci się zmieniać ton głosu?

Tak, to mi się chyba zdarza. Wydaje mi się że to jest chyba w normie. Bardziej mam tu na myśli egoizm, czy przesadne mówienie na swój temat, ale mam znajomych…

Którzy stopują?

Tak

Nie grozi ci takie wiesz,  wow!  Jestem cool. Porównując szał młodzieży po „Kamieniach na szaniec”
.
Jeśli chodzi o sodówkę, zagrożenie zawsze jest, ale mam coś takiego, że staram się nad sobą pracować,  aby uniknąć takiego efektu. Moi bliscy czuwają nade mną, i gdy coś jest nie tak wysyłają mi sygnały.

W jaki sposób to się objawia? Przesadnie mówisz,  kim to ja nie jestem?

Myślę, że to rozgrywa się bardziej wewnątrz mnie. Chodzi o przesadne myślenie, czy skupianie się na sobie. Do tej pory nie miałem chyba jeszcze takiej sytuacji, że sodówka się ze mnie wylała.  Owszem, czułem takie momenty walki wewnętrznej z pokusą. Wówczas myśląc o zawodzie mniej skupiałem się na wartościach, które on niesie, a moją uwagę np. na tzw „famie” czy komentarzach ludzi.

Co to był za moment?

Nie ma jakiegoś  konkretnego. To samo  czucie. Nic konkretnego

Przejmujesz się krytyką?

Nie. Bardziej mówiłem tu o pozytywnych rzeczach, które wbrew pozorom mogą być ryzykowne.

Krytyka również może być szkodliwa.

Tak, przy czym do krytyki mam dystans. Na ten moment jest wszystko ok, złapałem dystans do siebie i mam nadzieję, że tak pozostanie.

Pojawiają się pierwsze listy od fanek?

Tak, tak.  Facebook jest taką przestrzenią, w której o to łatwo. Przy czym jakoś mnie to nie rusza. Staram się odpowiadać na wiadomości, jeśli np. dostaję  jakiś komentarz co do filmu, lecz jeśli to jest takie nijakie,  to wiesz, nie po to uprawiam ten zawód.

Jesteś patriotą?

Oczywiście.

To, że poszedłeś na casting do filmu miało gdzieś swoje korzenie w patriotyźmie?

Idąc pierwszy raz na casting do „Miasta44”, nie zastanawiałem się  nad tym, że to jest film o powstaniu, i koniecznie muszę tam iść ze względu na wpisaną we mnie kategorię miłości do historii. Nie patrzyłem tymi kategoriami. W sztuce szukam przekazu, komunikatu. Jeśli  to byłby film o najwspanialszej postaci  w naszej historii, a byłby źle napisany, to nie wiem, czy miałbym przyjemność w nim grać. Wracając jeszcze do castingów, gdy się one odbywały,  ja byłem wówczas na drugim roku, tym samym każdy casting dla mnie był ogromną lekcją. Pędziłem niemal, że na każdy. Zresztą do tej pory, jeśli ktoś mnie zaprosi, to z ogromną przyjemnością się na niego udaję.

Bohaterowie „Miasta44”  stają przed obliczem walki. Ty jesteś sobie w stanie wyobrazić, że teraz coś się dzieje i Ty musisz dokonać wyboru?

To jest strasznie trudne pytanie. Mam tę wygodę, że jako aktor nie muszę na to odpowiadać. Ja na to pytanie filmowe odpowiadałem, jako Stefan Zawadzki, a nie jako Józef Pawłowski, to jest bardzo wygodne. Na życie nie mam…

gotowej recepty?

Może inaczej. Nie mam prawa, by rzucać słowa na wiatr. Często robiłem to będąc młodszym . Bardzo łatwo jest coś powiedzieć, ja nie chcę tego robić. Pracując nad tym filmem zrozumiałem…
ogrom tragedii.
Nawet nie chodzi o to. My posiadamy zupełnie inne wyobrażenie o tych ludziach. Średnia bohaterstwa wskazuje na to, że po tych,  co się najmniej spodziewamy oni z reguły zachowują się jak bohaterowie. W myśl tej zasady, może jeśli będę mniej krzyczał i deklarował na prawo i lewo to kiedyś stanę się bohaterem.

Czy pod wpływem pracy nad filmem  zmienił  ci się może obraz tamtych ludzi?

Na pewno nie jestem w stanie tego ocenić. Rozumiem ich pobudki na poziomie emocjonalnym. Rozumiem dlaczego chcieli się bić, czy to była słuszna decyzja?  Nie wiem, i mam wrażenie że nie warto gdybać. Angielskie przysłowie mówi tak: „Historia uczy nas tego, że nie uczy nas niczego”. My się skupiamy nad tym aby się bić, przepychać, kłócić, a nie nad tym,  aby wyciągnąć coś dobrego. Stosunek do tych ludzi nie tyle, że mi się zmienił, ale mi się poszerzył. Oni niebywale cenią rozwój, czas który mają, wykorzystują każdą sekundę i  nią żyją. Nie narzekają tyle.

Są twardsi?

Też, nie użalają się nad sobą. Nie narzekają na rzeczywistość, starają się ją po prostu zmieniać.

Przyjmują to co los daje na klatę?

Wiesz jak im nie pasuje, to starają się coś z tą rzeczywistością zrobić. Zaś my często tracimy czas na zbędne słowa zamiast żyć tym co mamy. Czas tutaj jest ograniczony, każdy z nas ma swój deadline. Oni mają tego świadomość,  ponieważ przeżyli koszmar, znają wartość życia, tym samym wykorzystują je bardziej. Fantastyczne jest ich parcie na rozwój, w tamtych czasach tajne komplety. Ich pojmowanie patriotyzmu nie jest postrzegane przez śmierć, tylko przez rozwój. Akcja zbrojna w tamtym momencie była tylko elementem, o czym świadczy akcja „Dziś, jutro, pojutrze”. Dziś się szkolimy, Jutro walczymy o wolną Polskę, a po jutrze ją odbudowujemy. Rozmawiając o powstaniu, często zapominamy o założeniach, które były. Jest to smutne, wolimy się kłócić, zamiast spojrzeć obiektywnie. Nie czuję potrzeby wydawania osądów, ponieważ swoją oceną możemy kogoś skrzywdzić.

Może opowiesz o akcji charytatywnej w której wziąłeś udział?

Akcja zakończyła się 31 października w piątek.

Akcja to całkowicie twój pomysł?

I tak i nie.  Nie zrobiłbym tego bez przyjaciół : z „Miasta 44”, M. Shtura, M. Dorocińskiego, M. Ostszewskiej, J. Kulig, W.  Mecwaldowskiego, M. Musiała, M. Sabata, D. Podsiadły, i wielu innychtakich top gwiazd. 

Wydaje mi się, że to podejście, pewnego rodzaju może nieufność do takich akcji, może się brać z tego, że owszem są fundacje, które naprawdę pomagają, ale bywają też takie, które pod przykrywką własnej działalności załatwiają jakieś inne interesy.

Nie mam potrzeby skupiania się na innych, ja  ogarniam swoje podwórko. Nie jestem w stanie zmusić Jacka X,  aby tego nie robił. Mogę tylko oddziaływać na swoją grupę i liczyć, że ludzie z mojego kręgu przekażą  to dalej. Akcje przeprowadziliśmy dla 3 letniego Krystiana, który choruje na neuroblastomę, to jest jeden z najbardziej złośliwych nowotworów wieku dziecięcego. Zbieramy pieniądze, na leczenie we Włoszech. Mam nadzieję,  że uda mu się pomóc. Dziękuję  tym, którzy zaangażowali się w akcję.

Masz szeroki wachlarz doświadczeń jak na swój wiek, nie widać Cię tylko w teatrze.

No nie.

Nie kręci cię to?

Nie chodzi o to. W swoim życiu działam instynktownie. Tak jak czuję,  tak robię.

Czyli jesteś „czuciowcem”?

Myślę, że tak. Co do teatru – etat by mi nie pomógł  w tym momencie, ponieważ mógłby mnie rozleniwić.

Rozleniwić, dlaczego?

Mam poczucie, że kiedy bym miał stały pieniądz, to mogłoby  być  to dla mnie łechcące.

W obecnej chwili, większość aktorów pracuje nie na etat.

Wiem. Jeśli chodzi o konkretne umowy, czy też propozycje, na razie nie dostałem . W tym jest i moja wina, ponieważ jakoś nie chodziłem, nie prosiłem.  Po premierze „Miasta44”  zająłem się akcją charytatywną, co było dla mnie jakoś absorbujące, a ja nie potrafię robić dwóch rzeczy na raz.

Nie masz podzielności uwagi?

Raczej nie, może w  dużym stresie bym miał, ponieważ wydziela się adrenalina. W życiu nie wychodzi mi robienie dwóch rzeczy na raz. Mam wtedy takie wrażenie, że robię wszystko na pól gwizdka.

Działasz również w dubbingu?

Zaczęło się to przypadkiem, lata temu. Koleżanka, która prowadziła zajęcia w ognisku teatralnym „U Machulskich”, w pewnym momencie zaprosiła na casting połowę dzieciaków z ogniska. Pocztą pantoflową pojawiały się nowe zadania i coraz więcej robiłem.  I tak osiadłem w temacie.

Co dało ci ognisko „U Machulskich”?

Zmieniła mi się perspektywa patrzenia na zawód i na sztukę.

Ognisko było początkiem?

Nie, to był ostatni rozdział przygody z kołami teatralnymi. Tam poznałem wartości w sztuce, dowiedziałem się, czym jest komercja. Gdyby nie oni, myślę że nie byłoby w moim życiu akademii czy też sztuki.

Gdzie dla ciebie jest granica prywatności?

W mediach?

Przychodzi dziennikarka,  ma z Tobą wywiad. Do jakiej części pozwolisz jej dojść?

Na pewno przestrzeń publiczna.

Słyszałam, że nie lubisz,  gdy ktoś wchodzi w tę sferę prywatną.

Bardzo nie lubię
.
I gdzie jest ta prywata?

Nie wiem. Na pewno dał bym ci znać. Ostatnio miałem wywiad półprywatny, ponieważ mówiłem o moim dziadku i babci. Oni w jakiś sposób byli osobami publicznymi. Dziadek zajmował się szermierką, zaś babcia była aktorką. Rozmawiałem o nich w taki sposób, aby pewne rzeczy zachować gdzieś w środku. Wiesz, możesz zadać mi pytanie, a ja ci na nie odpowiem tak, że nie dowiesz się nic. Jestem osobą czującą i jak wyczuwam, że idę za daleko, to stawiam kropkę.

W sztuce  również kierujesz się czuciem?

Marzę,  aby tak było, nie wiem co się wydarzy. Nie chcę się zmuszać i żyć w koszmarze. Robiąc coś,  co jest ważne nie możesz się zmuszać, gdyż oszukujesz wówczas widza.  Trzeba kochać to co się robi. Olbrzymim problemem jest to kiedy się do czegoś zmusza. Przeżyłem już taki moment.

Męczysz się

Tak. Jest to pewnego rodzaju droga krzyżowa.

Pomysł na aktorstwo wyssałeś…

Z przypadku.

Nie sugerowałeś się tym co robi babcia?

Absolutnie nie.  Na babcię, ani na dziadka nie patrzyłem przez pryzmat tego co robią. Aktorstwo, to przypadek. Pierwsze domino poszło dzięki polonistce, która siłą pchnęła mnie na konkurs recytatorski. Po czym tak mnie to wciągnęło, że co chwila coś się działo w tę stronę.

Na koniec może takie pytanie:  jakimi barwami byś siebie określił?

Czarny, biały, czerwony, ale też szary - to są moje ulubione kolory.

Odnoszą się jakoś do charakteru?

Nie, odnoszą się do dzieciństwa. Czerwony jest gniewny, intensywny.

Często się gniewałeś?

Jestem raczej nerwusem. A kolor czarny i biały jest tym,  jak chcę postrzegać świat,  zaś szarość jest potrzebna. Nie jestem typem wesołka, który by latał z „różem”. Do tych barw dodał bym jeszcze zielony, brązowy, niebieski.

Co one oznaczają?


Biały -  to prawda, czarny – kłamstwo,  szary -  nie dosłowność, czerwień -  impulsywność, brąz i zieleń to natura, niebieski - woda, żółty - słońce. 

Zapraszamy na Facebook'a:
https://www.facebook.com/salonkultury.ekowalczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz