Józef Pawłowski- Jak
sam mówi człowiek z podwórka. Przyjaźnie nastawiony do rzeczywistości. Przez
znajomych określany dobrotliwie Józuś. Aktor
znany z filmu Miasta44 w wywiadzie dla salonu kultury opowie o swoich
najnowszych przedsięwzięciach, oraz odkryje przed nami swój artystyczny duch.
Fot. Max Puchtel |
Ewelina Kowalczyk-Salon Kultury:Aktor mało
środowiskowy, dlaczego?
Józef Pawłowski: Nie jestem tylko i wyłącznie w środowisku aktorskim. Zaczęło
się to od szkoły. Jestem z Warszawy, chociaż nie urodziłem się w tym mieście.
Mimo to, tutaj był mój cały świat,
zwłaszcza ten licealny. Ja cały czas byłem u siebie.
Czyli nie miałeś
takiego przejścia?
Tak, dostając się do Akademii Teatralnej w Warszawie zostałem
tym samym w domu.
Jak rozumiem, studenci mieszkają w akademikach i to tam
kwitnie życie?
Mieszkają i w akademikach i w wynajętych mieszkaniach. Ja
mieszkałem z babcią. W związku z czym dzieliłem swój czas pomiędzy znajomych
tych z akademii, i tych z liceum czy osiedla.
Czyli tak całkowicie
nie przesiąkłeś tą całą otoczką ?
Absolutnie nie. Patrzę na siebie dzisiaj, i myślę, że
trzymam się nie tylko ze środowiskiem, ale też z przyjaciółmi z poza. Co jest
moim szczęściem i pozwala mi odetchnąć.
Jak tak popatrzeć po
aktorach, to oni są raz, że mocno
artystyczni, dwa - oderwani od
rzeczywistości, trzy - mocno
roztrzepani.
Mam to szczęście, że moi przyjaciele mi na to nie pozwalają,
kiedy przesadzam, to dostaję po głowie
od tych z poza środowiska.
A zdarza ci się
zagrywać poza środowiskiem ?
Oczywiście, chociaż zależy co rozumiesz pod pojęciem
„zagrywać”
Hm, może nadmierna
ekspresja?
Wiesz, mam adechade, co prawda nie stwierdzone, i
zdarza mi się dużo machać rękami np, kiedy coś mówię lub gdy się denerwuję. Nie jestem do końca
pewien czy wrzucać to do szufladki zagrywanie.
A zdarza ci się
zmieniać ton głosu?
Tak, to mi się chyba zdarza. Wydaje mi się że to jest chyba
w normie. Bardziej mam tu na myśli egoizm, czy przesadne mówienie na swój
temat, ale mam znajomych…
Którzy stopują?
Tak
Nie grozi ci takie wiesz,
wow! Jestem cool. Porównując szał młodzieży po
„Kamieniach na szaniec”
.
Jeśli chodzi o sodówkę, zagrożenie zawsze jest, ale mam coś
takiego, że staram się nad sobą pracować,
aby uniknąć takiego efektu. Moi bliscy czuwają nade mną, i gdy coś jest
nie tak wysyłają mi sygnały.
W jaki sposób to się
objawia? Przesadnie mówisz, kim to ja
nie jestem?
Myślę, że to rozgrywa się bardziej wewnątrz mnie. Chodzi o
przesadne myślenie, czy skupianie się na sobie. Do tej pory nie miałem chyba
jeszcze takiej sytuacji, że sodówka się ze mnie wylała. Owszem, czułem takie momenty walki wewnętrznej
z pokusą. Wówczas myśląc o zawodzie mniej skupiałem się na wartościach, które
on niesie, a moją uwagę np. na tzw „famie” czy komentarzach ludzi.
Co to był za moment?
Nie ma jakiegoś
konkretnego. To samo czucie. Nic
konkretnego
Przejmujesz się krytyką?
Nie. Bardziej mówiłem tu o pozytywnych rzeczach, które wbrew
pozorom mogą być ryzykowne.
Krytyka również może
być szkodliwa.
Tak, przy czym do krytyki mam dystans. Na ten moment jest
wszystko ok, złapałem dystans do siebie i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Pojawiają się
pierwsze listy od fanek?
Tak, tak. Facebook
jest taką przestrzenią, w której o to łatwo. Przy czym jakoś mnie to nie rusza.
Staram się odpowiadać na wiadomości, jeśli np. dostaję jakiś komentarz co do filmu, lecz jeśli to
jest takie nijakie, to wiesz, nie po to
uprawiam ten zawód.
Jesteś patriotą?
Oczywiście.
To, że poszedłeś na
casting do filmu miało gdzieś swoje korzenie w patriotyźmie?
Idąc pierwszy raz na casting do „Miasta44”, nie
zastanawiałem się nad tym, że to jest
film o powstaniu, i koniecznie muszę tam iść ze względu na wpisaną we mnie
kategorię miłości do historii. Nie patrzyłem tymi kategoriami. W sztuce szukam
przekazu, komunikatu. Jeśli to byłby
film o najwspanialszej postaci w naszej
historii, a byłby źle napisany, to nie wiem, czy miałbym przyjemność w nim
grać. Wracając jeszcze do castingów, gdy się one odbywały, ja byłem wówczas na drugim roku, tym samym
każdy casting dla mnie był ogromną lekcją. Pędziłem niemal, że na każdy.
Zresztą do tej pory, jeśli ktoś mnie zaprosi, to z ogromną przyjemnością się na
niego udaję.
Bohaterowie „Miasta44”
stają przed obliczem walki. Ty jesteś
sobie w stanie wyobrazić, że teraz coś się dzieje i Ty musisz dokonać wyboru?
To jest strasznie trudne pytanie. Mam tę wygodę, że jako
aktor nie muszę na to odpowiadać. Ja na to pytanie filmowe odpowiadałem, jako
Stefan Zawadzki, a nie jako Józef Pawłowski, to jest bardzo wygodne. Na życie
nie mam…
gotowej recepty?
Może inaczej. Nie mam prawa, by rzucać słowa na wiatr.
Często robiłem to będąc młodszym . Bardzo łatwo jest coś powiedzieć, ja nie
chcę tego robić. Pracując nad tym filmem zrozumiałem…
ogrom tragedii.
Nawet nie chodzi o to. My posiadamy zupełnie inne
wyobrażenie o tych ludziach. Średnia bohaterstwa wskazuje na to, że po
tych, co się najmniej spodziewamy oni z
reguły zachowują się jak bohaterowie. W myśl tej zasady, może jeśli będę mniej
krzyczał i deklarował na prawo i lewo to kiedyś stanę się bohaterem.
Czy pod wpływem pracy
nad filmem zmienił ci się może obraz tamtych ludzi?
Na pewno nie jestem w stanie tego ocenić. Rozumiem ich
pobudki na poziomie emocjonalnym. Rozumiem dlaczego chcieli się bić, czy to
była słuszna decyzja? Nie wiem, i mam
wrażenie że nie warto gdybać. Angielskie przysłowie mówi tak: „Historia uczy
nas tego, że nie uczy nas niczego”. My się skupiamy nad tym aby się bić,
przepychać, kłócić, a nie nad tym, aby
wyciągnąć coś dobrego. Stosunek do tych ludzi nie tyle, że mi się zmienił, ale
mi się poszerzył. Oni niebywale cenią rozwój, czas który mają, wykorzystują
każdą sekundę i nią żyją. Nie narzekają
tyle.
Są twardsi?
Też, nie użalają się nad sobą. Nie narzekają na
rzeczywistość, starają się ją po prostu zmieniać.
Przyjmują to co los
daje na klatę?
Wiesz jak im nie pasuje, to starają się coś z tą
rzeczywistością zrobić. Zaś my często tracimy czas na zbędne słowa zamiast żyć
tym co mamy. Czas tutaj jest ograniczony, każdy z nas ma swój deadline. Oni
mają tego świadomość, ponieważ przeżyli
koszmar, znają wartość życia, tym samym wykorzystują je bardziej. Fantastyczne
jest ich parcie na rozwój, w tamtych czasach tajne komplety. Ich pojmowanie
patriotyzmu nie jest postrzegane przez śmierć, tylko przez rozwój. Akcja
zbrojna w tamtym momencie była tylko elementem, o czym świadczy akcja „Dziś,
jutro, pojutrze”. Dziś się szkolimy, Jutro walczymy o wolną Polskę, a po jutrze
ją odbudowujemy. Rozmawiając o powstaniu, często zapominamy o założeniach,
które były. Jest to smutne, wolimy się kłócić, zamiast spojrzeć obiektywnie.
Nie czuję potrzeby wydawania osądów, ponieważ swoją oceną możemy kogoś
skrzywdzić.
Może opowiesz o akcji
charytatywnej w której wziąłeś udział?
Akcja zakończyła się 31 października w piątek.
Akcja to całkowicie
twój pomysł?
I tak i nie. Nie
zrobiłbym tego bez przyjaciół : z „Miasta 44” , M. Shtura, M. Dorocińskiego, M.
Ostszewskiej, J. Kulig, W.
Mecwaldowskiego, M. Musiała, M. Sabata, D. Podsiadły, i wielu
innychtakich top gwiazd.
Wydaje mi się, że to
podejście, pewnego rodzaju może nieufność do takich akcji, może się brać z
tego, że owszem są fundacje, które naprawdę pomagają, ale bywają też takie,
które pod przykrywką własnej działalności załatwiają jakieś inne interesy.
Nie mam potrzeby skupiania się na innych, ja ogarniam swoje podwórko. Nie jestem w stanie
zmusić Jacka X, aby tego nie robił. Mogę
tylko oddziaływać na swoją grupę i liczyć, że ludzie z mojego kręgu przekażą to dalej. Akcje przeprowadziliśmy dla 3
letniego Krystiana, który choruje na neuroblastomę, to jest jeden z najbardziej
złośliwych nowotworów wieku dziecięcego. Zbieramy pieniądze, na leczenie we
Włoszech. Mam nadzieję, że uda mu się
pomóc. Dziękuję tym, którzy zaangażowali
się w akcję.
Masz szeroki wachlarz
doświadczeń jak na swój wiek, nie widać Cię tylko w teatrze.
No nie.
Nie kręci cię to?
Nie chodzi o to. W swoim życiu działam instynktownie. Tak
jak czuję, tak robię.
Czyli jesteś
„czuciowcem”?
Myślę, że tak. Co do teatru – etat by mi nie pomógł w tym momencie, ponieważ mógłby mnie
rozleniwić.
Rozleniwić, dlaczego?
Mam poczucie, że kiedy bym miał stały pieniądz, to
mogłoby być to dla mnie łechcące.
W obecnej chwili,
większość aktorów pracuje nie na etat.
Wiem. Jeśli chodzi o konkretne umowy, czy też propozycje, na
razie nie dostałem . W tym jest i moja wina, ponieważ jakoś nie chodziłem, nie
prosiłem. Po premierze „Miasta44” zająłem się akcją charytatywną, co było dla
mnie jakoś absorbujące, a ja nie potrafię robić dwóch rzeczy na raz.
Nie masz podzielności
uwagi?
Raczej nie, może w
dużym stresie bym miał, ponieważ wydziela się adrenalina. W życiu nie
wychodzi mi robienie dwóch rzeczy na raz. Mam wtedy takie wrażenie, że robię
wszystko na pól gwizdka.
Działasz również w dubbingu?
Zaczęło się to przypadkiem, lata temu. Koleżanka, która
prowadziła zajęcia w ognisku teatralnym „U Machulskich”, w pewnym momencie
zaprosiła na casting połowę dzieciaków z ogniska. Pocztą pantoflową pojawiały
się nowe zadania i coraz więcej robiłem.
I tak osiadłem w temacie.
Co dało ci ognisko „U
Machulskich”?
Zmieniła mi się perspektywa patrzenia na zawód i na sztukę.
Ognisko było
początkiem?
Nie, to był ostatni rozdział przygody z kołami teatralnymi.
Tam poznałem wartości w sztuce, dowiedziałem się, czym jest komercja. Gdyby nie
oni, myślę że nie byłoby w moim życiu akademii czy też sztuki.
Gdzie dla ciebie jest
granica prywatności?
W mediach?
Przychodzi
dziennikarka, ma z Tobą wywiad. Do
jakiej części pozwolisz jej dojść?
Na pewno przestrzeń publiczna.
Słyszałam, że nie
lubisz, gdy ktoś wchodzi w tę sferę
prywatną.
Bardzo nie lubię
.
I gdzie jest ta
prywata?
Nie wiem. Na pewno dał bym ci znać. Ostatnio miałem wywiad
półprywatny, ponieważ mówiłem o moim dziadku i babci. Oni w jakiś sposób byli
osobami publicznymi. Dziadek zajmował się szermierką, zaś babcia była aktorką.
Rozmawiałem o nich w taki sposób, aby pewne rzeczy zachować gdzieś w środku.
Wiesz, możesz zadać mi pytanie, a ja ci na nie odpowiem tak, że nie dowiesz się
nic. Jestem osobą czującą i jak wyczuwam, że idę za daleko, to stawiam kropkę.
W sztuce również kierujesz się czuciem?
Marzę, aby tak było,
nie wiem co się wydarzy. Nie chcę się zmuszać i żyć w koszmarze. Robiąc
coś, co jest ważne nie możesz się
zmuszać, gdyż oszukujesz wówczas widza.
Trzeba kochać to co się robi. Olbrzymim problemem jest to kiedy się do
czegoś zmusza. Przeżyłem już taki moment.
Męczysz się
Tak. Jest to pewnego rodzaju droga krzyżowa.
Pomysł na aktorstwo
wyssałeś…
Z przypadku.
Nie sugerowałeś się
tym co robi babcia?
Absolutnie nie. Na
babcię, ani na dziadka nie patrzyłem przez pryzmat tego co robią. Aktorstwo, to
przypadek. Pierwsze domino poszło dzięki polonistce, która siłą pchnęła mnie na
konkurs recytatorski. Po czym tak mnie to wciągnęło, że co chwila coś się działo
w tę stronę.
Na koniec może takie
pytanie: jakimi barwami byś siebie
określił?
Czarny, biały, czerwony, ale też szary - to są moje ulubione
kolory.
Odnoszą się jakoś do
charakteru?
Nie, odnoszą się do dzieciństwa. Czerwony jest gniewny,
intensywny.
Często się gniewałeś?
Jestem raczej nerwusem. A kolor czarny i biały jest
tym, jak chcę postrzegać świat, zaś szarość jest potrzebna. Nie jestem typem
wesołka, który by latał z „różem”. Do tych barw dodał bym jeszcze zielony,
brązowy, niebieski.
Co one oznaczają?
Biały - to prawda,
czarny – kłamstwo, szary - nie dosłowność, czerwień - impulsywność, brąz i zieleń to natura,
niebieski - woda, żółty - słońce.
Zapraszamy na Facebook'a:
https://www.facebook.com/salonkultury.ekowalczyk
Zapraszamy na Facebook'a:
https://www.facebook.com/salonkultury.ekowalczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz