Krystyna Janda- Wywiad

Jubileusz piętnastolecia Teatru Polonia stał się doskonałą okazją do spotkania z Panią Krystyną Jandą. Aktorka, a także Prezes Fundacji Krys...

14 mar 2014

Katarzyna Pakosińska: "...Najlepiej czuję się z ludźmi..."



W teatrze Kamienica trwa gorączka przedpremierowa. Już 22 marca 2014r odbędzie się galowa premiera przedstawienia Zalotny Uśmiech Słonia. W tym wyjątkowym okresie, w przerwie po między próbami z Salonem Kultury spotkała się Kasia Pakosińska, aby opowiedzieć o przedstawieniu i nie tylko. Zapraszamy do lektury i oczywiście na spektakl do Teatru Kamienica. 
Fot. K Stachniak

Ewelina Kowalczyk: Jednocześnie, aktorka, dziennikarka, i od niedawna chyba piosenkarka? 

Katarzyna Pakosińska: Kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi. (śmiech) Nie boję się też wyzwań, a teraz kolejne przede mną. Bardzo lubię ten stan. Wiem, że czasami ta „wielofunkcyjność”  jest kłopotliwa, szczególnie, gdy trzeba mnie podpisać czy zrobić w mediach wizytówkę. Powstaje wówczas pytanie  „kim jest Pakosa”. Ale to chyba znak czasów. Działamy na wielu płaszczyznach. One i tak się łączą. Zastanawiam się kiedy ja to wszystko zdążyłam zrobić… 

W której z ról pani lepiej się czuje: dziennikarskiej, aktorskiej, czy wokalistki?

Najlepiej czuję się z ludźmi. Wszystkie zajęcia, które są związane z takimi spotkaniami… Teraz moja zawodowa historia zatoczyła koło, wróciłam do teatru. Tu zaczynałam. Prosto z egzaminów do Akademii Teatralnej do Teatru Stara Prochownia.  Potem kabaret porwał mnie na wiele, wiele  lat… Dziś łączę te formy, mam swój program kabaretowy, koncerty widowiskowe z zespołem Leszcze, spektakle teatralne „Małżeński Rajd Dakar” i już wkrótce „ZUS, czyli Zalotny Uśmiech Słonia” w Teatrze Kamienica. To doskonała komedia z wyśmienitą obsadą aktorską. 

Gdy się przebywa w pani towarzystwie, czuje się ogromny zasób energii bijący od pani. Jaka jest pani w spektaklu? 

Tina Słoń to młoda, zakochana do szaleństwa w mężu kobieta. Trochę typ gorącej Włoszki. Jest tu namiętność, zalotność i temperament, ponieważ są sytuacje, w których muszę  tupnąć nogą i ,co więcej, być naprawdę wymagająca i sroga. 

W życiu jest pani sroga? 

Bardziej chyba wymagająca, ale na pewno nie sroga. (śmiech)

Wymaga Pani od siebie czy bardziej od innych?

Przede wszystkim od siebie. Niestety to jest mój problem, ponieważ  wszystko biorę na siebie. Wszystko chcę sama zrobić,  i na 100%!. Stąd często rodzą się stresy, czy jakieś potknięcia. Bardzo mi trudno takie rzeczy sobie wybaczać. W związku z tym wymagam również od swoich bliskich, ale w pierwszej kolejności stawiam siebie. Na pewno teraz inaczej funkcjonuje niż kiedy miałam lat dwadzieścia, kiedy byłam potwornym zadziorem, który nie odpuszczał ani na centymetr. W tym momencie mam więcej kobiecego spokoju i dyplomacji. 

W jaki sposób przygotowuje się Pani do roli? 

Przede wszystkim jestem duszą i ciałem w teatrze; niedojadam, zaniedbuję wtedy niestety najbliższych i wiem, że będę musiała to potem rekompensować. Ale tak już mam- jestem maksymalnie skupiona na zadaniu. Każdą wolną chwile spędzam z ekipą aktorską. Lubię być w bliskim kontakcie z osobami współgrającymi. To nie jest tak, że my przychodzimy, i wychodzimy, my się naprawdę znamy, dzwonimy do siebie, dyskutujemy, dzielimy się sobą... Wszystko to owocuje potem na scenie. 

Okres prób, i przygotowań do premiery, to chyba trochę taka szkoła, gdzie jest praca domowa?

Dokładnie, przede wszystkim jest reżyser. Emilian Kamiński jest tu naszym wychowawcą i  rozlicza nas ze wszystkiego . Czasami przyłapuje w toalecie i pyta: „dlaczego wy tu wszyscy siedzicie, na scenę!?”.(śmiech) Czujemy się wówczas, jakby ktoś nas „zdybał” jak uczniaków na paleniu papierosów. Mówimy, że to kolonie, nawet się śmiejemy, że przed premierą zrobimy sobie zieloną noc i robimy zbiórkę na zakup past do zębów (śmiech)

Od kiedy trwają próby?

Spotykamy się regularnie od grudnia. Także to  już 4 miesiące, intensywnej pracy, ale i tak zawsze tego czasu jest za mało. 

Co Pani czuje przed premierą?
  
Ogromną ekscytacje, potem zadziwienie że to już. Minutę przed wejściem na scenę będę drżała i motyle w brzuchu fruwać będą. Potem pierwszy krok na scenę i skrzydła... Mam nadzieje, że będzie mi się to zdarzać często, bo to najpiękniejsza rzecz w tym zawodzie. 


Boi się pani opinii widza, czy już zdążyła  się  pani z nią oswoić, przyzwyczaić do ewentualnej krytyki? 

Kiedy grałam tylko na scenie kabaretowej,  publiczność wiedziała czego może się po mnie spodziewać. Czułam absolutną akceptację. Tym samym, zawsze wiedziałam, w którą stronę mam iść. Teraz jest inaczej. Poszukuję i muszę się liczyć z ostrzejszą oceną. Trzeba ją przyjąć. I iść dalej. Jeśli nie spróbuje to nie zobaczę jak to jest. Zawód który uprawiam wymaga ciągłej konfrontacji z widzem.








2 komentarze:

  1. Serdecznie zapraszam na recenzję spektaklu, która ukazała się w dwumiesięczniku LAIF:
    http://gdybymbylaktorem.pl/2014/03/31/zus-czyli-zalotny-usmiech-slonia/
    :)

    OdpowiedzUsuń