Dzisiejszym gościem Salonu Kultury jest młody, zdolny aktor, który pomimo swojej krótkiej drogi zawodowej, niejedno ma już za sobą. Marcel Sabat opowie nam o swoich artystycznych projektach, oraz zdradzi jak to się wszystko zaczęło...
Fot. E. Radzewicz |
Ewelina Kowalczyk: Pochodzisz
z Kielc, jakie miejsca kojarzą Ci się z dzieciństwem?
Marcel Sabat: Wychowałem się w centrum Kielc. Moim ulubionym
miejscem był plac artystów, który znajduje się przy deptaku Sienkiewicza. Miłe
wspomnienia mam ze skate parku, gdzie spędziłem większość swojego dzieciństwa,
ponieważ jeździłem wyczynowo na rolkach. Takim miejscem jest jeszcze Kieleckie
Centrum Kultury, do którego uczęszczałem, w którym znajduję się teatr „Pegaz”.
Z
tego co wiem, Twoje zainteresowanie aktorstwem pojawiło się dość późno?
Aktorstwo zaczęło się dla mnie w wieku 16 lat. Mama
wyciągnęła mnie ze wcześniej wspomnianego skate parku i siłą zaciągnęła do
teatru amatorskiego.
Czyli
jednak było coś artystycznego?
Tak, zawsze mnie interesowały występy szkolne, ale
tak naprawdę to, że chcę uprawiać ten zawód, odkryłem w teatrze amatorskim.
Co
daje Ci bycie na scenie?
Przede wszystkim daje mi wolność. Jest też ucieczką
od osobistych problemów, głupich myśli, które czasem pojawiają się w życiu
każdego człowieka. Bycie na scenie to ucieczka przed lękami, to jest taki czas
nirwany - czas w którym zapomina się o wszystkim.
Czyli
w pewien sposób jest to pewnego rodzaju oczyszczenie?
Tak. W jakimś stopniu na pewno tak.
Aktualnie
można Cię podziwiać na scenie Teatru Kamienica w spektaklu My dzieci z dworca ZOO. Wiem, że kiedyś bardzo chciałeś zagrać rolę
narkomana. Czy czujesz się spełniony?
Wiesz, ja już wcześniej zagrałem narkomana w
spektaklu Shopping and fucking, który kiedyś w latach 90-tych pokazywany
był w Teatrze Rozmaitości. My po jakimś czasie wróciliśmy do tego tekstu.
Zrobił to z nami Grzegorz Wiśniewski. Przedstawiona tam jest miłość dwóch
facetów oraz komplikacje, które wypływają z tego powodu. Ale moim największym
problemem w tamtym spektaklu były nie narkotyki, a uzależnienie od ludzi.
Prywatnie
Ty jako Marcel Sabat jesteś w stanie uzależnić się od jakiejś grupy osób?
Raczej nie.
Osobiście
nie widziałam Shopping and fucking , słyszałam natomiast, że jest bardzo
kontrowersyjny. Łatwo się gra w tego typu spektaklach?
Zależy dla kogo. Dla jednych jest on kontrowersyjny,
dla innych nie. Są bardzo skrajne opinie. To jest wliczone w każdy spektakl.
Może kontrowersyjny jest poprzez tekst. Facet, który ma 30 parę lat zakochuje
się w czternastoletniej męskiej prostytutce. My grając to, robimy różne rzeczy
na scenie, może nie będę już zdradzać jakie.
Dużo
podróżujesz. Bycie aktorem to takie życie na walizkach. Nie tęskni się za
rodziną, znajomymi ?
Lubię takie życie. W Kielcach mam dom i rodzinę, ale
czuję, że w tym mieście nie mógłbym do końca się spełniać. Obecnie mieszkam w
Warszawie i to tu spędzam większość czasu. Wiadomo, były święta, więc na tamten
czas wróciłem do rodziny. Życie na tak zwanych walizkach ma w sobie coś fajnego,
można dużo zwiedzić.
No
właśnie, ostatnio chyba trochę podróżowałeś po Rosji?
Tak, byliśmy w Moskwie na festiwalu z Shopping
and fucking. Tam spotkaliśmy się z
bardzo skrajnymi opiniami, ludzie podczas spektaklu wstawali i wychodzili; ale
byli też i tacy, którzy po spektaklu podchodzili i mówili, że nigdy czegoś
takiego nie widzieli, że nigdy na oczy nie widzieli brutalistów. Oni nie mają
dostępu do takich rzeczy. Mieliśmy spektakl ocenzurowany. Graliśmy
przedstawienie, którego tytuł brzmiał Shopping and f...ing.
Łatwo
jest być artystą? Artyści mają to do
siebie, że są bardzo wrażliwi i kiedy, na przykład, coś się dzieje, to ich
dusza ulega rozpadowi?
Tak, ta dusza jest wrażliwa i mogę również
powiedzieć to o sobie. Cały czas z tym walczę - ze swoimi słabościami - ale to
jest wliczone w życie każdego człowieka.
Jakie
masz plany na przyszły rok?
Czekam na premierę filmu, a w zasadzie - na dwie,
które będą w przyszłym roku. Jest to dla mnie ogromne przeżycie. Jestem w
trakcie pisania pracy magisterskiej.
Na
jaki temat piszesz?
Na początku chciałem pisać o Gombrowiczu, którego
miałem w szkole i jakoś dobrze mi się z nim obcowało. Niestety doszedłem do
wniosku, że nie wyrobię się ze wszystkim i postanowiłem napisać o mojej roli w Kamieniach
na szaniec.
Kamienie
na szaniec
to film historyczny. Chyba nie jest łatwo wcielić się w postać z tamtych
czasów, które są naszemu pokoleniu zupełnie obce?
Mnie
osobiście bardzo trudno jest wyobrazić sobie wojnę. To coś obcego, co wychodzi
po za ogólną wyobraźnię. Przyszło mi się zmierzyć z tą materią -z chłopakiem,
który walczył w Szarych Szeregach i organizował pierwszą akcję zbrojną w
okupowanej Warszawie czyli akcję pod Arsenałem.
Czy
film w pełni odzwierciedla książkę, czy jednak od niej odbiega?
Trochę odbiega od książki. Sam Tadeusz Zawadzki
przeczytał Kamienie na szaniec. Książka jest napisana bardzo ładnym
językiem, jednak realia mogły trochę odbiegać od interpretacji autora. My
skupiliśmy się głównie na scenariuszu.
Jaki
jesteś prywatnie?
Emocjonalny. Do wszystkiego co robię, podchodzę
emocjonalnie, może czasami za bardzo.
Twój
zawód to aktorstwo, zarabiasz tak jakby na odbiorcach. W obecnych czasach -
doby Internetu - kultura boryka się z nielegalnym ściąganiem filmów, muzyki.
Jaki masz do tego stosunek?
Negatywny. Wyznaję taką zasadę, że nie oglądam
filmów na laptopie, ponieważ nie odzwierciedlają takiego efektu, jaki mamy na
dużym ekranie.
W
jakich wydarzeniach kulturalnych najchętniej bierzesz udział?
W festiwalach filmowych, teatralnych. Często chodzę
do kina, trochę opuściłem ostatnio chodzenie do teatru, czego żałuję.
Czytałam,
że kiedyś chciałbyś spróbować swoich sił w reżyserii. W jaki sposób chciałbyś
się tam spełniać: wyobraźnią czy może ręką władcy?
Tak. Reżyseria bardzo mnie interesuje. Jeżeli
aktorstwo doprowadzi mnie do furii, co może się zdarzyć, to trzeba mieć jakąś
alternatywę. Zawody te są ze sobą powiązane.
Czy
posiadasz takie miejsce, w którym, gdy jest Ci źle, czujesz się sfrustrowany,
możesz się zaszyć?
Lubię gdy jest cicho. Bardzo lubię spędzać czas na
swojej działce pod Kielcami.
No
tak, jako dziecko byłeś typem ADHD-owca - czy to jeszcze gdzieś w Tobie
pozostało?
Trochę się uspokoiłem, choć czasem brakuje mi
uwolnienia energii. Wydaje mi się, że ruch jest ciekawą formą spalania złej
energii, codziennych stresów.
I
może tak na koniec... Czego byś sobie życzył w nadchodzącym roku?
Życzyłbym sobie dużo zdrowia, miłości, ciepła i
sukcesów zawodowych, bo ten rok będzie niewątpliwe przełomowy.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń