Krystyna Janda- Wywiad

Jubileusz piętnastolecia Teatru Polonia stał się doskonałą okazją do spotkania z Panią Krystyną Jandą. Aktorka, a także Prezes Fundacji Krys...

11 sty 2018

Maciek Bochniak '...To zawsze bardzo mi się podobało"

Maciek Bochniak- Reżyser, scenarzysta. W wywiadzie dla salonu kultury opowie o swojej bezgranicznej sympatii do miasta Kraków, jak i o reżyserskich projektach, tych najnowszych, jak i nieco już starszych. Zapraszamy do lektury wywiadu z Maćkiem.
Fot R. Palka

Salon Kultury : Pochodzisz z Krakowa ile lat tam spędziłeś ?

Maciek Bochniak: W Krakowie spędziłem prawie dwadzieścia lat. Mam poczucie że załapałem się na końcówkę super Krakowa, gdzie wszyscy twórcy zarówno ci starsi jak i moi rówieśnicy wchodzący w artystyczny świat nie zostali zassani przez Warszawę. Wówczas przemysł filmu nieco kulał w Warszawie, to sprawiało, że twórcy filmu, teatru osiadali w Krakowie. Miałem szansę obracać się pośród tych ludzi i obserwować ich pracę. Swoje pierwsze kroki w filmie stawiałem  z Krakowskim pisarzem Sławkiem Shutym na zasadzie robienia filmów offowych.

Często wracasz do Krakowa ?

Często, mam tam rodziców, jak i przyjaciół , toteż do Krakowa wracam bardzo chętnie. W pewnym stopniu żałuję, że nie mieszkam w Krakowie, bowiem jest to dla mnie najpiękniejsze i najbardziej uduchowione miejsce.

Jakie wspomnienia Ci towarzyszą kiedy wracasz do Krakowa?

Każda ulica Krakowa niesie z sobą masę wspomnień. Wychowałem się blisko Głównego Rynku prawie nigdy nie używało się samochodu wszędzie jeździło się rowerem.

W Krakowie wszędzie jest blisko.

To prawda. Gdziekolwiek się nie idzie człowiek otoczony jest pięknem architektury. Dla mnie to miasto zawsze działało na wyobraźnie, to stare miasto, które zostało zaadaptowane do nowoczesności, ale kiedy w wyobraźni wyłączałem sobie neony bez problemu przenosiłem się kilka wieków wstecz. Każda ulica ma swoje wspomnienia z różnymi historiami, czy to zasłyszanymi gdzieś, prawdziwymi czy też takimi, które sam przeżyłem.

Dobre miasto do układania wszelkich scenariuszy, inspirujące dla twórców.

Bardzo dobre, wystarczy popatrzyć ilu wspaniałych twórców było związanych z Krakowem, chociażby na przełomie XIX i XX wieku. To nie jest przypadek, że Kraków przyciągał artystów. W końcu to miasto nie ucierpiało podczas wojny. Cala jego architektura i zasoby zostały zachowane. Oczywiście Kraków doznał szkud jeśli chodzi o inteligencje, jednak ta tkanka miejska w przeciwieństwie do Warszawy, która została zniszczona podczas powstania, to jest tak tkanka która jest tam od wieków, to zawsze bardzo mi się podobało, że te inspiracje twórcze z pokolenia na pokolenie na nas przechodziły.

Udało mi się gdzieś zasłyszeć, ze masz ścianę na której wieszasz swoje inspiracje .

Rzeczywiście miałem taką ścianę w domu może nie tyle co inspiracji, a ludzi, którzy w jakiś sposób oddziaływali na mnie. Już tego nie mam, ale myślę, że w przypadku reżysera i tego co mnie inspiruje, trudno jest to sprowadzić do jednego mianownika. Czasami inspiruje cię film, który widzisz czasami muzyka którą słyszysz idąc ulicą , którą gra uliczny grajek. Staram się być zawsze otwarty na inspiracje.

Pierwszym dokumentem , który zrobiłeś dla HBO był „Miliard szczęśliwych ludzi” . Jak zostałeś przyjęty przez chiny widoczna jest ta przepaść kulturowa, która nas dzieli.

To było jedno z najsilniejszych doświadczeń mojego życia. To było moje pierwsze spotkanie z Azją o Azji nie wiedziałem nic. Podjąłem decyzje ze postaram się niczego nie dowiadywać. Pojadę z moim bohaterem Sławkiem Świerzyńskim , który również nic nie wie. Z początku przyjąłem jego perspektywę. Poczułem się jak bym wylądował na innej planecie, gdzie między naszymi kulturami jest gigantyczna przepaść i nie ma mostu. W dużej większości Chińczycy nie wiedzą kim był Jezus Chrystus. Nie ma pojęcia o naszych wzorcach kulturowych. My musimy zdawać sobie sprawę, że oni mają swoich Jezusów. I swoje 5 tysięcy lat kultury. Chiny to kraj środka. My ich bardzo nie doceniamy.

Pewnie mają o sobie duże mniemanie?

Mają. Zabawne jest to, że oni nas oraz inne rasy traktują jak dzieci, często widywałem sytuacje gdzie biały biznesmen kłócił się z panią próbując wytłumaczyć jej swoje racje, a ona patrzyła na niego z góry i mówiła, tak jakby mówiła do rozhisteryzowanego bachora.

Skoro pojechałeś w ciemno do Chin to w jaki sposób wybierałeś miejsca do kręcenia dokumentu?

Podczas pierwszego pobytu my tych miejsc nie wybieraliśmy. Podążaliśmy za bohaterem. Dopiero za drugim razem kiedy poleciałem tam z Krzysztofem Darewiczem i dokręcałem pewne sceny wówczas bardziej świadomie staraliśmy się dobierać lokacje. Szukaliśmy miejsc monumentalnych, ale zaskakujących, tak aby pokazać wielką skalę, jaką Chińczycy myślą.

Trudno jest w zawodzie reżysera przekonać np. ludzi, producętów, że warto zainwestować w dany pomysł ?

To jest proces który każdy z reżyserów  przechodzi. Nie możesz zapominać że robiąc film fabularny to jest Twoje przeżycie które chcesz przelać na ekran, ale to też jest przedsięwzięcie biznesowe na które ktoś musi wyłożyć kilka milionów złotych i musisz dać mu promień nadziei że odzyska te pieniądze. Przekonywanie zawsze jest trudne, ale myślę, że jestem tego najlepszym przykładem, że jeżeli masz pomysł, w który naprawdę wierzysz i masz wyobrażenie, jak taki pomysł można zrealizować, do tego masz świadomość ekonomiczną, to nie ma żadnych przeszkód.

Dla HBO zrobiłeś dwa dokumenty, jak doszło tutaj do tej współpracy  ?

W Polsce niema zbyt dużo źródeł realizowania filmów dokumentalnych, poza Polskim Instytutem Sztuki Filmowej. Telewizja Polska inwestuje dosyć małe pieniądze w rozwój dokumentów. Więc na rynku najsensowniejszym dla nas partnerem  jest telewizja HBO. Spotkałem się z nimi na festiwalu filmowym gdzie zaprezentowałem projekt Bayer Full, to trwało ponad rok. Ponieważ, to był mój debiut, na początku kręciłem ten film za własne pieniądze, co set zdjęciowy podmontowując materiały i starając się ich przekonać, że robi się z tego fajny film. W przypadku drugiego filmu ‘Ethiopiques - muzyka duszy’, ta droga powinna być prostsza, jednak, fakt że HBO produkując swoje filmy zawsze szuka lokalnego kontekstu, sprawił że tak nie było. Po ponad roku, od rozpoczęcia zdjęć spotkaliśmy się ponownie i jakoś na tyle im się spodobał mój materiał, że postanowili zrobić 
wyjątek.

Historia dość smutna bo o emigracji i tak naprawdę gdyby nie ona świat nie dowiedział by się o Ethiopskiej muzyce.

Myślę, że to nie jest smutna historia, mimo tragicznych wątków. Ona na koniec wlewa wielką nadzieję. Na naszych oczach zapomniani artyści, którzy zostali skazani na porażkę, już w dorosłym wieku zyskują nowe muzyczne życie. W tej historii mamy rozkwit oraz dziką miłość do muzyki moich bohaterów, którzy ryzykując wolność sprzeciwiają się prawu i wydają pierwsze Etiopskie płyty z jazzem. Później przychodzi komunizm, który depcze im marzenia . Oni aby się ratować uciekają do Ameryki, która jednak ich nie chce. Myślę, że to różnice kulturowe, fakt że Etiopia nie była skolonizowana sprawiło, to że się tam nie odnaleźli. Ta muzyka by zginęła, gdyby nie spotkanie z francuskim propagatorem muzyki Francisem Falceto, który poświęcił 30 lat swojego życia, aby tą muzykę wskrzesić. Finalnie udało się wydać reedycje zebranych przez niego albumów.

Na sam koniec może powiedź o nowych projektach, które zapewne na Ciebie czekają.
 
Obecnie pracuję na planie drugiego sezonu serialu „Diagnoza”, w przygotowaniu mam również mój drugi film fabularny, o roboczym tytule „Magnezja”.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz