Tak, to niesamowite, kiedy teatr wychodzi do widza.
Łaknącego kontaktu z kulturą. Na spektaklach tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy. Niezależnie
od aury pogodowej – kiedy żar leje się z nieba i człowiek ma wrażenie jakby
smażył się w piekielnych czeluściach wierni przyjaciele kultury zwarci i gotowi
chłoną, niemal, każdą frazę, najcichszy
szept, wypowiedziany przez aktora, tudzież aktorkę.
Fot Salon Kultury na zdj Weronika Nockowska Otar Saralidze |
Część osób siedzi na wystawionych krzesełkach inni stoją, a
jeszcze kolejni praktykują, to przedszkolne siedzenie na kokardkę.
Osobiście muszę przyznać, że ja chyba nie do końca potrafię
się skupić w ulicznych warunkach. Gwar życia codziennego, pośpiech towarzyszący
ludziom , korek uliczny tam ktoś trąbnie następnie przejedzie karetka na sygnale
( gorzej jak stanie i stoi i wyje, i
wyje, sekundy dezorientacji niemiłosiernie się przeciągają). Ponadto, nie
odczuwam tej celebry, wspólnoty – Communitasu. Moja uwaga jest rozproszona, tym
co robią inni. Oczywiście ujawnia się tu mój brak koncentracji, umiejętność
podwójnego działania , a powinnam ową posiadać, gdyż jestem kobietą.
Patrząc zupełnie trzeźwo , to widziałam tylko jeden spektakl. Zaznaczę cały, bowiem zdążało
się tak , że z różnych przyczyn bywałam na niepełnych ( i o to plus teatru na świeżym powietrzu w
każdej chwili można dojść, czy też odejść, bez najmniejszej krępacji). Wróćmy
jednak do początku przygody ze Związkiem Otwartym, a tym samym teatrem
ulicznym. Otóż pewnego wieczora znajoma zadzwoniła czy idę, czy wiem, że grają?
– co za pytanie, oczywiście że tak. - Mój umysł w pełni rejestruje, wszelkie
teatralne wydarzenia, w szczególności te mające miejsce w „moich teatrach”,
tych w których bywam najczęściej i
śmiało mogę powiedzieć, tudzież napisać, że są moim drugim domem, a może oazą
nieważne. A więc wybrałyśmy się. Moja skromna osoba, ona, i jej chłopak. Ja
oczywiście na tzw. doczepkę, jako osoba trzecia, nieco wadźąca, i burząca,
romantyczność danej chwili.
Przejdę może do
wrażeń z spektaklu. Pierwsze co podbija me teatralne serce, to dobór muzyki. Tak
lekkiej, przyjemnej, pelniącej funkcję swoistego rozładunku emocji, grozy
panującej w co poniektórych scenach. Wiele scen wyciętych, co poniektóre
dialogi pominięte, może wiąże się to z wiekiem odgrywających. Bowiem niektóre
zdania wypowiedziane z ust co tu kryć młodych aktorów mogły by brzmieć nieco
śmiesznie. Prosta scenografia, mała przestrzeń do odgrywania. Za to multum
śmiechu, komizmu i ekstremalnych sytuacji. Polecam! Zobaczyć w następne wakacje. Osobiście w
przyszłe lato postaram się obejrzeć, to czego przez te lipcowe sierpniowe miesiące nie zdołałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz