Krystyna Janda- Wywiad

Jubileusz piętnastolecia Teatru Polonia stał się doskonałą okazją do spotkania z Panią Krystyną Jandą. Aktorka, a także Prezes Fundacji Krys...

21 sie 2015

Mój uliczny związek - Związek Otwarty

Tak, to niesamowite, kiedy teatr wychodzi do widza. Łaknącego kontaktu z kulturą. Na spektaklach tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy. Niezależnie od aury pogodowej – kiedy żar leje się z nieba i człowiek ma wrażenie jakby smażył się w piekielnych czeluściach wierni przyjaciele kultury zwarci i gotowi  chłoną, niemal, każdą frazę, najcichszy szept, wypowiedziany przez aktora, tudzież aktorkę.
Fot Salon Kultury na zdj Weronika Nockowska Otar Saralidze 


Część osób siedzi na wystawionych krzesełkach inni stoją, a jeszcze kolejni praktykują, to przedszkolne siedzenie na kokardkę.
Osobiście muszę przyznać, że ja chyba nie do końca potrafię się skupić w ulicznych warunkach. Gwar życia codziennego, pośpiech towarzyszący ludziom , korek uliczny tam ktoś trąbnie następnie przejedzie karetka na sygnale ( gorzej jak stanie i stoi  i wyje, i wyje, sekundy dezorientacji niemiłosiernie się przeciągają). Ponadto, nie odczuwam tej celebry, wspólnoty – Communitasu. Moja uwaga jest rozproszona, tym co robią inni. Oczywiście ujawnia się tu mój brak koncentracji, umiejętność podwójnego działania , a powinnam ową posiadać, gdyż jestem kobietą.

Patrząc zupełnie trzeźwo , to widziałam tylko  jeden spektakl. Zaznaczę cały, bowiem zdążało się tak , że z różnych przyczyn bywałam na niepełnych  ( i o to plus teatru na świeżym powietrzu w każdej chwili można dojść, czy też odejść, bez najmniejszej krępacji). Wróćmy jednak do początku przygody ze Związkiem Otwartym, a tym samym teatrem ulicznym. Otóż pewnego wieczora znajoma zadzwoniła czy idę, czy wiem, że grają? – co za pytanie, oczywiście że tak. - Mój umysł w pełni rejestruje, wszelkie teatralne wydarzenia, w szczególności te mające miejsce w „moich teatrach”, tych w których bywam  najczęściej i śmiało mogę powiedzieć, tudzież napisać, że są moim drugim domem, a może oazą nieważne. A więc wybrałyśmy się. Moja skromna osoba, ona, i jej chłopak. Ja oczywiście na tzw. doczepkę, jako osoba trzecia, nieco wadźąca, i burząca, romantyczność danej chwili.  
Przejdę może do wrażeń z spektaklu. Pierwsze co podbija me teatralne serce, to dobór muzyki. Tak lekkiej, przyjemnej, pelniącej funkcję swoistego rozładunku emocji, grozy panującej w co poniektórych scenach. Wiele scen wyciętych, co poniektóre dialogi pominięte, może wiąże się to z wiekiem odgrywających. Bowiem niektóre zdania wypowiedziane z ust co tu kryć młodych aktorów mogły by brzmieć nieco śmiesznie. Prosta scenografia, mała przestrzeń do odgrywania. Za to multum śmiechu, komizmu i ekstremalnych sytuacji. Polecam! Zobaczyć w następne wakacje. Osobiście w przyszłe lato postaram się obejrzeć, to czego przez te lipcowe sierpniowe miesiące nie zdołałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz