Krystyna Janda- Wywiad

Jubileusz piętnastolecia Teatru Polonia stał się doskonałą okazją do spotkania z Panią Krystyną Jandą. Aktorka, a także Prezes Fundacji Krys...

8 sie 2014

Otar Saralidze "..Teatr to taki park atrakcji.."

Otar Saralidze – aktor, widzom TVP2 znany z serialu Barwy Szczęścia, w którym wciela się w postać Irka. Teatralni miłośnicy mogą podziwiać jego talent w licznych farsach wystawianych na scenach Och Teatru, oraz Teatru Polonia. Młody aktor w wywiadzie dla Salonu Kultury  opowie nam swoją historie.
Fot.Tomasz Rutkowski


Ewelina Kowalczyk: Do Polski na stałe przyjechałeś w wieku gimnazjalnym. Jak przyjęli cię rówieśnicy?

Otar Saralidze: Bardzo różnie. Czas gimnazjum, to taki okres buntu. Każdy starał się być indywidualnością, znaleźć swój sposób bycia i faktycznie trafiali się ludzie, którzy nie do końca byli mi życzliwi, na szczęście odnalazłem się wśród tych dobrych w pełni mi przychylnych.

Władasz w 4 językach.

Tak.

Masz może Polskie korzenie?

Nie. Pierwszy raz do Polski  przyjechaliśmy w latach 90tych,  tuż po ogłoszeniu niepodległości przez Gruzję. Trzy lata mieszkaliśmy w Krakowie, po czym z powrotem wróciliśmy do rodzinnego kraju. W wieku 12 lat, tym razem już na stałe zamieszkałem w Polsce. Idąc do gimnazjum posiadałem dość duży bagaż językowy, gdyż znałem: Gruziński, Polski oraz Rosyjski, no i Angielski. Język Polski nie sprawia mi problemu, dość szybko zacząłem myśleć Polskimi kategoriami.

Twoja mama jest Gruzińską aktorką. Pracowała może w naszym kraju?

Nie, w Polsce nie, ale pamiętam dwa lata temu, kiedy była mnie odwiedzić. Zabrałem ją na nagrania rosyjskiej gry komputerowej. Zawodowo tutaj się nie angażowała w żadne projekty. Myślę, że nie planuje tu kariery.

Za, to Ty chyba planujesz międzynarodową karierę. Wyjazd do Ameryki, już kiedyś tam byłeś. Co Cię ciągnie ponownie za ocean?

Wraz z moim przyjacielem Przemkiem Wyszyńskim uczestniczyliśmy w miesięcznym kursie aktorskim, który pokazywał nam jak w pełni on wygląda przez 3 lata. Fajnie wspominam tamten czas. Zajęcia były bardzo solidne, tylko niedziele mieliśmy wolną. Wspaniałe miasto, które daje wiele możliwości, ale niestety trzeba mieć pozwolenie o prace i wiele, wiele innych rzeczy. Los Angeles, to  jungla, w której każdy szuka szczęścia.

Mocniej trzeba się przedzierać?

Chyba tak. Tam wszystko wydaje się „dzikie”. O wiele trudniej jest złapać kontakty. Czym większe jest zapotrzebowanie na aktorów, tym trudniej się przebić.

I to Cię tam ciągnie.

Nie wiem, czy do końca, to. Wiem jedno, chciałbym doświadczyć sposobu pracy, który jest tam wykonywany. Praca z aktorami, czy sposób filmowania, wygląda zupełnie inaczej. Lubię grać, w Polsce, ale chciałbym zasmakować trochę amerykańskiej przygody, gdyż dużo się o niej mówi.

Co wspominasz z Los Angeles z ostatniego pobytu?

Ludzi, miasto, profesorów. Spotkałem naprawdę fajne osoby, które przyjechały z różnych stron świata, mieli bardzo podobne marzenia o Hollywood. Co dla mnie nie jest koniecznym celem, do którego za wszelką cenę dążę.

Aktorstwo, to dla Ciebie:  cel życia, czy może sposób oddawania emocji na scenie. Niektórzy mówią, że scena jest dla nich oczyszczeniem, rodzajem pewnej ucieczki.

Nie, nie traktuje aktorstwa, jako misji, sekty. To jest zawód, który rozwija człowieka duchowo. Oprócz tego, że zarabiasz pieniądze, to dotykasz swoich emocji, musisz w nich grzebać, bawisz się nimi. Aktorstwo jest świetnym sposobem, aby dojść do własnego ja.

Mówiąc „własnego ja”, co masz na myśli?

Nie uważam nas za wyjątkowy zawód.

To jest jak medytacja?

Nie koniecznie. Dochodzisz do pewnych konkluzji, o których tak naprawdę nigdy byś nie myślał. Grzebiesz w sobie, zadając pytanie jakim tak naprawdę jesteś człowiekiem. Myślę, że właśnie dzięki aktorstwu inaczej patrzę na świat. Dzięki temu, że gram nabywam większego dystansu do życia.

Jakie wartości posiadałeś przed aktorstwem, a jakie masz teraz?

Wartości mi się nie zmieniły, ale to co przeżyłem, a raczej przeżyliśmy z moimi kolegami i koleżankami w szkole aktorskiej sprawiło, że trochę dojrzeliśmy, ale tak inaczej, bardziej emocjonalnie, chodź nie, na co dzień. Jesteśmy dojrzali, a jednocześnie bardzo dziecinni.

Mówią, że teatr to takie przedszkole, dla dużych dzieci.

Tak jest. Na próbach często zachowujemy się, właśnie jak dzieci. To czas, w którym można się wygłupiać, zapomnieć o problemach. To jest taka ucieczka, a zarazem park atrakcji. Nie uważam, że musimy to poważnie traktować, nie jesteśmy chirurgami, nie leczymy ludzi, nasze zadanie, to ich zabawiać i coś przekazać.

Aktor może mieć wpływ na społeczeństwo?

Może, ale wszystko tak naprawdę zaczyna się od scenarzysty, autora książki, reżysera. Aktor jest konkluzją przekazu. Moim zdaniem największy wpływ ma odbiorca, niż aktor, który przedstawia konkretny punkt widzenia.

A widź, to ocenia.

Tak. I trudno być w tym zawodzie obiektywnym. Każdy przedstawia coś po swojemu. Na pewno aktor ma duży wpływ. Jesteśmy otaczani telewizją, filmami, które coś przekazują, i to zostaje w ludziach.

Grasz w Barwach szczęścia. Na twoim fanpagge widziałam zdjęcia z planu z Aleksandrą Szwed serialową Lilianą. Czy przypadkiem w nowym sezonie, coś między nimi się wydarzy?

Coś się zadzieje. Irek, którego gram i, który jest w związku z Natalią (Maria Dejmek). Trochę nawywija, ale nie zdradzę w którą stronę ani, kto bardziej on, czy Liliana (Aleksandra Szwed).

W szkole Teatralnej mieliście zajęcia z Panią Krystyną Jandą. Czy to jakoś pomogło w znalezieniu swojego miejsca w zawodzie?

Z panią Krystyną na 3 roku mieliśmy warsztat mistrzowski, i przygotowywaliśmy Związek Otwarty.

W którym grasz obecnie w Och Teatrze.

Po roku Pani Krystyna odezwała się i zaproponowała rolę, właśnie w tej farsie. Wracając jeszcze do pierwszego spotkania z Panią Krystyną było ono wyjątkowe.

Ze względu?

Na sposób, w który z nami pracowała. Nie traktowała nas jako studentów, ale jako partnerów aktorów.
 
Było dowartościowanie?

Tak , dostaliśmy skrzydeł, i wiele się nauczyliśmy. Pani Krystyna sprawiła, że uwierzyliśmy w siebie.

Typowy dzień w szkole teatralnej, jak wygląda? Z tego co miałam okazje słyszeć, to bywa dość wyczerpująca.

Jest bardzo wyczerpująca. Kończy się liceum i człowiek myśli, że będzie podobnie. A tu, jest zupełnie inaczej. Wprawdzie nie ma dużo nauki, więcej jest praktyki. Mój plan zajęć wyglądał tak: rano gimnastyka, inwostacjia, śpiewanie, a wieczorami odbywały się próby różnych scen, improwizacji, wierszy. Nasi profesorowie potrafili zostawać z nami jeszcze po zajęciach i próbować.  Jeśli na następny dzień mieliśmy zajęcia z tym samym prowadzącym wówczas musieliśmy przynieść nową propozycje do danej sceny. Zdarzało się tak, że siedzieliśmy do 12 w nocy i ćwiczyliśmy.

To mocno integruje?

Bardzo mocno. Jednocześnie towarzystwo się miesza. Pracujesz z jedną grupą następnie z inną.

Uczy, to chyba pewnej otwartości na drugiego człowieka?

Zdecydowanie, chociaż w tym zawodzie trudno jest o otwartość. Aktorzy otwierają się na prace.

Ale prywatnie już nie?

 Nie koniecznie. Nikt od nich nie wymaga mówienia o prywatności. Gdzieś, to jest zrozumiałe. Jednak podświadomie istnieje rywalizacja.  

Może przejdźmy do piosenki którą nagrałeś wraz z Margaret. Muszę przyznać, że podbiła moje serce.

Miło wspominam okres tworzenia. Lubiłem ten utwór. Jednak po tym jak go wszędzie słyszałem z lekka mi się przejadł. Teraz jak  ktoś mi wspomina o tej piosence uśmiecham się, a nawet  wspólnie nucimy linie melodyczną i nie mam z tym problemu. Gdyż wszystkim się ona bardzo podobała i dostarczała miłych wrażeń. To jest ważne.

Obchodzimy 70 rocznice Powstania Warszawskiego. Pewien czas temu podkładałeś głos do filmu Powstanie Warszawskie.

W tym filmie nie było fabuły, tam występowały żywe postacie. Niesamowity efekt, gdyż zdjęcia zostały pokolorowane. Kawał dobrego dokumentu.

I tak na koniec zdradzisz wszystkim co robisz w garderobie podczas trwania spektaklu?

Zależy podczas którego. Gdy gramy PRZEDSTAWIENIE ŚWIĄTECZNE w garderobie jestem ostatni przebieram się, mam jeszcze chwilkę na poczytanie, napicie się wody. Zaś, kiedy gram Związek otwarty muszę być na scenie cały czas.

Fot. Tomasz Rutkowski 


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz