Ola Trzaska- wokalistka, flecistka, songwriterka.
Jednym słowem dusza artystyczna. Opowie nam o swojej pasji do muzyki.
Zapraszamy do przeczytania wywiadu, z Olą, który przeprowadziła Ewelina
Kowalczyk.
Ewelina Kowalczyk: Swoją muzyczną przygodę
rozpoczęłaś w wieku 8 lat, grając na fortepianie. Skąd pojawił się pomysł u tak
młodej dziewczynki, aby uczyć się gry na tym instrumencie?
Ola Trzaska: Pomysł w zasadzie nie był mój...Ja wtedy bawiłam się we
wszystkie „dziewczyńskie” zabawy. Moi rodzice zadecydowali o tym, co ze mną
będzie od samego początku. Zaczęłam od zajęć umuzykalniających w przedszkolu i
to miało mnie przygotować do muzycznej szkoły gdzie zwykle rozpoczynało się od fortepianu, albo od skrzypiec. Padło na
fortepian bo od dziecka miałam go w pokoju. Rodzice oboje ściśle związani byli
z muzyką – nie wyobrażałam sobie wtedy innej drogi...Za tę decyzję kłaniam się
im w pas po dziś dzień.
EK: Mimo gry
na fortepianie bardziej znana jesteś z gry na flecie, który towarzyszy Ci do
dnia dzisiejszego, jak natrafiłaś na ten instrument. Co on zmienił w Twoim
życiu?
OT: Z powodu układu(śmiech).
Moja mama bardzo surowo podchodziła do ćwiczenia na instrumencie.- Jako muzyk
wiedziała ile czasu należy mu poświęcić, a ile poświęcałam go ja. Dla zwiększenia efektywności gry na pianinie,
ćwiczyła ze mną -czego obie nie
znosiłyśmy. Bez wątpienia był to konflikt interesów. Mama wymyśliła, że idziemy
na pewien układ. Miał on polegać na tym, że ona przestanie ćwiczyć ze mną, ale
mam wybrać sobie inny instrument ( o zmianie szkoły nie było mowy-uwielbiałam
ją). Wybrałam flet. I rzeczywiście wiele zmienił. Nic innego nie nauczyło mnie
tak mocno co znaczy systematyczność, poświęcenie, pasja, mobilizacja,
niezależność i ... prawdziwa rzemieślnicza praca. Razem z nim przechodziłam
wszystkie fascynacje muzyczne, dojrzewałam emocjonalnie. Flet i „muzyka” okazały się szeroką drogą. Rzadko kto zdaje
sobie z tego sprawę, ludzie myślą, że
sprowadza się to jedynie do wykonywania jednej rzeczy np. gry na
intrumencie, podczas gdy buduje się kręgosłup emocjonalny człowieka, który ma
istnieć całe życie. Wszystkie zdarzenia muzyczne, rzeczy których w szkole
czasem nie chcemy znać – okazują się potrzebne i procentują-siedząc w
podświadomości. To jest świat, którego można tylko pozazdrościć.
EK: Czy wspólne ćwiczenia
z mamą nie psuły waszych relacji?
OT: Psuły, to naturalne. Każde dziecko zachęcane na różne sposoby do
pracy, w którymś momencie nie reaguje na „sposoby” po prostu ma dość i chce
robić coś innego. Ja tak miałam w wieku 7-10 lat. Obecnie kontakt z mamą mam
wyśmienity i wiele jej zawdzięczam. Silna i mądra kobieta.
EK: Kiedy pomyślałaś, że śpiewanie jest tym co
chcesz robić w życiu?
OT: Jak miałam 15, albo 16 lat. Pojechałam do Warszawy na warsztaty jazzowe, które
prowadziła Dorota Miśkiewicz.
Wyrwałam się ze szkoły pod pretekstem ostrej grypy na jedną z ważniejszych
wycieczek, które mi się przytrafiły. Akompaniował grupie wokalnej Bogdan
Hołownia, który w tak piękny sposób opowiadał o spotkaniach z muzykami z całego
świata i o jazzie, że nie chciało się słuchać niczego innego. To była teoria.
Praktyką zaopiekowała się Dorota. Kupili mnie oboje – i nadal to robią. Duży
ukłon należy się również Uli Dudziak.
Pracowałyśmy ze sobą cztery lata i bardzo się do siebie zbliżyłyśmy.
Powiedziała mi kilka słów, które zaważyły o tym gdzie jestem teraz. Potem było
już tylko lepiej. Na mojej drodze stanęła znakomita kobieta i jedyna polska
swingująca wokalistka jazzowa Iza Zając.
Postawiła przysłowiową kropkę nad i.
Co to były za słowa?
OT: Bardzo osobiste, nie mogę się tym podzielić :)
EK: Za sobą masz wiele festiwal, który z nich wspominasz
najlepiej?
OT: Żaden. Nie lubię festiwali, konkursów, w kontekście śpiewania, czy
grania. Nie odpowiada mi panująca tam
Atmosfera. W świecie zawodowy, w którym jestem zdarza się, że ludzie
przegrywają ze swoim ego. Bardzo nad tym ubolewam, to skutecznie utrudnia
zbudowanie normalnych relacji, a na tym opieram swoje istnieje. W kontekście
spotkań na polu prywatnym to już inna historia. Wspólne biesiadki zawsze
powodują pękanie wszelkich szwów i to pasuje mi bardzo.
EK: Co chcesz przez to
powiedzieć mówiąc, że przegrywają z własnym ego?
OT: Wypowiem się patrząc na to zjawisko bardzo ogólnie, nie tylko
podczas wyjazdów konkursowo festiwalowych, ale w kontekście wspomnianego świata
zawodowego. Padają ofiarą samego siebie. Ciągłe zainteresowanie ich osobą dla
celów nakarmienia ego -obsesja na własnym punkcie. Całe to przewrażliwienie i brak
dystansu do siebie. Takich znajomości w ogóle nie traktuję poważnie. Nie tracę
czasu.
EK: Uczysz śpiewu powiedź, w jakiej roli lepiej się
sprawdzasz, jako instruktorka śpiewu czy też, jako wokalistka, artystka?
OT: To są zupełnie różne doświadczenia. Nauka pomaga w rozwoju nie
tylko ludziom z zewnątrz, ale też mnie. Żeby nauczyć trzeba wiedzieć jak się to
robi, a sposobów jest tysiące, ludzi, którzy śpiewają tyle samo, a droga jedna,
do każdego indywidualnie dobrana. Scena z kolei jest weryfikacją tego
wszystkiego co opisałam wcześniej. A jak się sprawdzam? Poświęcam temu tyle
samo uwagi – zapraszam na koncerty!
EK: Co kryje się pod tajemniczą nazwą projektu
Sextet?
OT: Nie jest
to raczej tajemnicza nazwa. Stworzyłam skład zespołu zamykający się w sześciu
osobach i nie znalazłam w swojej głowie innego pomysłu jakby to krótko opisać.
EK: Kim są te 6 osób tworzące z Tobą zespól?
OT: Bardzo dobre pytanie! Cieszę się, że
zapytałaś, bo Ola Trzaska sextet, to nie tylko ja i zawsze to podkreślam. Nigdy
nie stworzyłabym takiego projektu, gdyby nie te duszyczki. Dobierając skład
brałam pod uwagę nie tylko umiejętności, ale również relacje z człowiekiem.
Zespół, koncerty, próby to część mojego życia – tego codziennego. Nie wyobrażam
sobie ciągłego spięcia albo krążącej mendozy z muzykiem tylko dlatego, że jest
świetny. Energia między ludźmi jest
podstawą tworzenia, gwarancją udanej wpsółpracy. Takim szczęściem chwalę
Marcina Piękosa, Michała Tomaszczyka, Andrzeja Święsa, Sebastiana
Kuchczyńskiego i naszego gościa specjalnego Nathana Williamsa.
EK: Jesteś autorką tekstów piszesz w języku
angielskim. Czy takie tworzenie w obcym języku nie wymaga przypadkiem
dwojakiego skupienia?
OT: Nie zastanawiam się nad tym. Angielski mi leży spójnej z linią
melodyczną, dzięki czemu bliższy jest efektowi jaki słyszę w głowie, a z
polskim to już zawikłana historia.
EK: Łatwo jest przełożyć to, co siedzi w głowie na
obcy język?
OT: Dla mnie łatwiej. Wychowałam się na muzyce pochodzącej zza oceanu.
Wszystkie frazy, kolory harmoniczne wyniosłam stamtąd. Może dlatego jest mi to
bliższe. Na razie nie umiem tego tak zgrabnie łączyć i się tym bawić. Od tego
są, przynajmniej powinni być-ludzie, którzy się w tym szkolą latami. Poza tym
nie skupiam głównej uwagi na tekście. Pozostawiam to gatunkowi poezji
śpiewanej. Oczywiście staram się go nie bagatelizować, ale cel jaki sobie
stawiam w moich utowrach to spójność tekstu i muzyki. Dlatego piszę często
jednocześnie.
EK: Jak głoszą wszelkie wieści pracujesz nad swoją
solową debiutancką płytą, jaka ona będzie, i kiedy możemy jej się spodziewać?
OT: Będzie wspaniała, to na pewno!!! Będzie wymagała uwagi i skupienia
o co będę zabiegać wszelkimi sposobami. Planujemy wydać ją już jesienią.
EK: Z kąt czerpiesz wzorce muzyczne?
OT: Inspiruję się wszystkim, co wartościowe, staram się tym otaczać.
Oczywiście mam swoich idoli, ale to tylko sfera postrzegania tego co dopiero ma
nadejść.
EK: W takim razie czyją
twórczością fascynujesz się, kim są twoi idole?
OT: Zachwyca mnie styl i fraza Steviego Wondera wracam do Michaela
Jacksona- to jest po prostu ponadczasowe. Wokalnie przeszłam też przez Gino
Vanelli, Chaka Khan- bezbłędni. Poza tym zawsze otwarta jestem na takich jak
Gregory Porter, Nancy Wilson, Carmen McRea, a tematy Billy Harpera-o każdej porze!!! Potańczyć lubię zawsze tylko przy Earth, Wind and Fire, Isley Brothers,
Marvyn Gaye. Ubiegły rok minął pod hasłem Glasper i Spalding, wspaniali. Rockową
częścią serca jestem przy the Police i TOTO-podobno przyjeżdżają do Łodzi w
lecie, jestem zachwycona i chciałabym tam być!
EK: I może tak na koniec . Jakie plany na najbliższe
miesiące?
OT: Koncerty i przygotowanie płyty.
Chciałabym w planach uwzględnić wiele wydarzeń z nią związanych, ale
uzależnione jest to od hojnych kulturoholików. Pozdrawiam ich i zapewniam, że
chętnie odbiorę od nich telefon. I oczywiście zapraszam na najbliższe koncerty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz