Krystyna Janda- Wywiad

Jubileusz piętnastolecia Teatru Polonia stał się doskonałą okazją do spotkania z Panią Krystyną Jandą. Aktorka, a także Prezes Fundacji Krys...

14 lis 2018

ABSOLUTNIE czyli Bończyk śpiewa Młynarskiego- Recenzja

Sobota wieczór w Ateneum. Tak, to dobry pomysł! Tam zawsze grano piękne spektakle muzyczne  z bogatą obsadą. Pamiętam jak dziś, moje kilkukrotne wycieczki na Niech no tylko zakwitną jabłonie, czy Róbmy swoje, oj wielokrotnie bywałam na tych muzycznych spektaklach. Niewątpliwie skradły one me teatralne serce, szkoda, tylko, że już w tym sezonie zniknęły  z teatralnego afisza… Pojawił się za to recital Pana Bończyka , również z utworami mistrza Młynarskiego. Na scenie na dole imienia Wojciecha Młynarskiego widzowie Teatru Ateneum mogli posłuchać w kameralnym wykonaniu piosenek napisanych przez wspomnianego tu  wybitnego tekściarza.


Wraz z moją towarzyszką siadłyśmy w VI rzędzie na wydzielonych dla nas miejscach. Otrzymałyśmy te tuż przy ścianie. Gdyby chodziło o spektakl nie muzyczny, gdzie w dużej mierze trzeba obserwować pewnie miała bym  problem. A tak wytężyć trzeba tylko słuch.
Światła na widowni gasną, na ułamek sekundy robi się zupełnie ciemno. Zapala się reflektor na scenie. Wchodzi Jacek Bończyk przedstawia widzom zespól i tym samym zaczyna podróż z piosenką. Podróż wzbogaconą w liczne anegdoty o życiu Wojciecha Młynarskiego. Dla smaku zapodam jedną z nich, która wyjaśnia co było inspiracją do powstania piosenki Alkoholicy z mojej dzielnicy, otóż jak opowiada gospodarz wieczoru:
„Pewnego dnia mistrz Młynarski szedł do teatru. Za każdym razem podczas swojej drogi  napotykał na swój drodze człowieka siedzącego na murku, któremu dawał złotówkę. Pewnego dnia idąc w swojej zielonej kurtce widzi, że na murku siedzi ich pięciu sięga do kieszeni , chwyta monetę pięciu zlotową  i daje jednemu z przeznaczeniem na flaszeczkę”
 Stąd też ta wymowna piosenka, którą również prezentuje Bończyk. Prócz alkoholików z mojej dzielnicy, usłyszeć można  takie szlagiery jak Jesteśmy na wczasach, czy jeszcze w zielone gramy, Ktoś mnie pokochał. Wszystkie te utwory wykonane z wielką precyzją, szacunkiem do twórcy tekstów przy skromnym udziale dwóch instrumentów.  
Nie przeczę ów recital miał swój urok. Widownia ewidentnie była pod wrażeniem. Artysta dwukrotnie bisował. A ja przyznać otwarcie tu muszę, że tęskno mi do tytułu "Róbmy swoje” granego jeszcze tamtej wiosny w Ateneum

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz