Krystyna Janda- Wywiad

Jubileusz piętnastolecia Teatru Polonia stał się doskonałą okazją do spotkania z Panią Krystyną Jandą. Aktorka, a także Prezes Fundacji Krys...

9 wrz 2015

"Zazdrość " -Niczym kurewka z burdelu - Recenzja

Muszę przyznać, że widziałam wcześniej tą sztukę. Pisząc tą - mam na myśli Zazdrość. Lata temu, zrealizował ją Teatr Telewizji Polskiej. Natknęłam się na ów tytuł przypadkiem, skuszona obsadą, oraz moją niekrytą miłością do talentu, Pani Krystyny Jandy. Od co w zaciszu domowego ogniska w pełnym skupieniu, sama z nosem wlepionym w monitor laptopa siedziałam, chłonęłam każdą emocje, frazę, gest, oraz mądrość, jaką niesie   tragi komedia. Następnie zapragnęłam przeżyć wszystkie te wspomniane doznania w ciemnościach teatralnej sali. Od co pełnia szczęścia w Teatrze Kamienica wystawiają  Zazdrość ! Pomyślałam idę.




Na scenie Kamienicy trzy kobiety: Dorota Kamińska, Martyna Kliszewska oraz Julia Rosnowska. Co ciekawe pośród publiczności tego wieczoru, również dominują panie, niekiedy tylko można usłyszeć śmiech  pojedynczego Pana. Chwil na drobny szczery uśmiech,  mamy kilka. Wszystko za sprawą  dużej ilości soczystych ripost wypowiadanych w jakże wdzięczny sposób przez bohaterki spektaklu. Każda inna, barwna. I tak też : Kamińska – chłodna, stonowana, czasem dająca ponieść się emocją. Czyni, to jednak z rzadka. Może  dwa razy, widzimy, a raczej odczuwamy jej krzyk. Kliszewska zaś przedstawia swą postać nieco figlarnie – ( i tu proszę o wybaczenie) niczym kurewkę  z burdelu, a przecież z zawodu jest panią architekt. Mamy zatem ukazany dość duży kontrast. Między życiem prywatnym, a tym zawodowym. No i ostatnia z aktorek. Dochodzi pod koniec  przedstawienia, mimo to wywiera ogromny podziw, na mnie, jako audytorze. Zachwyca wszystkim : dykcją, a przy okazji sprawnością ciała, zwinnością, ekspresją. Ach można piać! Nie wiem czy mi jako kobiecie wypada tak publicznie, się zachwycać. Nie ulega jednak wątpliwości, że młodociana Julia Rasnowska , jest wprost fenomenalna… Przestrzeń sceniczna zagospodarowana minimalistycznie. Dwa krzesła.  W tle od czasu do czasu wyświetlana projekcja poszczególnych fragmentów sztuki. Owa prezentacja nieco psuje teatralny klimat, bowiem audytor ma wrażenie jakby siedział w kinie. Brak tylko szelestu popcornu do pełni szczęścia. Od co maleńki mankament tej inscenizacji, oczywiście to tylko i wyłącznie moje skromne zdanie…
 Historia nadrabia wszelkie cienie! Sztukę, oczywiście polecam, bowiem jest doskonałym studium zachowań  kobiet, w obliczu utraty partnera. Często wiąże się to z nieracjonalnym działaniem, popadaniem w paranoje, czy też kompleksy. Nagle świat, życie, otoczenie, wartość człowieka w tym przypadku kobiety gwałtownie spada. Od co na widelcu samo życie, często brutalne. Zatem nie warto czasem gonić… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz