Aneta Todorczuk-Perchuć- aktorka, wokalistka, ale jak sama mówi nie lubi
się tytułować. Anetę możecie Państwo znać z seriali Samo Życie, czy Na dobre i na złe, obecnie można ją podziwiać w kilku
warszawskich teatrach. Z aktorką porozmawiamy, o organizacji życia, samo
dyscyplinie, regeneracji i pomocy drugiemu człowiekowi. Salon Kultury zaprasza
do lektury, rozmowy z wyjątkową ciepłą, pogodną duszą, pełną
wdzięku, kobiecości, i poczucia humoru.
Fot. Lidia Skuza |
Ewelina Kowalczyk: Równocześnie: aktorka, matka, żona. Łatwo jest połączyć wszystkie życiowe
role, z byciem na scenie ?
Aneta Todorczuk-Perchuć: Wymaga to ekwilibrystyki. Bywa tak, że w opiece nad dziećmi pomaga nam
sztab ludzi: Dzieci mamy dwójkę, czasem jedno trzeba odebrać ze szkoły, drugie z
przedszkola, to się pokrywa. Więc bywa tak, że jednocześnie zaangażowana jest niania i teściowie, którzy nieustannie nam pomagają. W moim
życiu zdecydowanie przeważa logistyka: plan zawieszony na lodówce z rozpiską,
co kiedy gdzie i jak.
Często bywa tak, że teatr w życiu aktora staje się
drugim domem. To właśnie tam spędza większość swojego czasu. Najpierw na
próbach, potem grając spektakle. Zatem jak znaleźć czas na odpoczynek?
Hm, kiedyś widziałam jak Zbyszek
Zamachowski na planie podczas każdego przestawiania sprzętu zasypiał na siedząco. Obserwując moich kolegów tego jak się regenerują też się tego nauczyłam.
Każdą wolną chwilę wykorzystuję na odpoczynek. Dziś w teatrze
Capitol mam z sobą kocyk, pomyślałam sobie, że jeśli nie zdążę pojechać do domu
to tu sobie odpocznę. Trzeba dobrze kombinować, a w tedy na pewno wszystko się
uda.
Można panią podziwiać w różnych warszawskich teatrach, który przyciąga
panią najbardziej?
Myślę, że ze
względu na to, co gram w teatrach, najbliższy jest mi Teatr Polonia, mam
przyjemność w nim grać monodram Matka polka terrorystka - jest to zupełnie
wypieszczone przeze mnie „dziecko”. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że odważę się zrobić monodram, kiedy dostałam tekst , stwierdziłam, że
trzeba to dźwignąć, wziąć na klatę. Gram to już półtora roku, spektakl ma
swojego widza, on jest dosyć specyficzny, i lubię go grać, lubię ten kontakt z
ludźmi, który na początku mnie przerażał. Nauczyłam się
już rozmawiać z widzami i sprawia mi to wiele przyjemności. A poza wszystkim myślę,
że w teatrze najwspanialsze jest to, że praca jest zespołowa.
Wracając jeszcze do kontaktu z widzem. Jak reaguje audytorium na gesty, nie
są przypadkiem wystraszeni?
Raczej są wystraszeni, chodź zdarza się tak, że widź jest bardzo
rozochocony, radośnie mi odpowiada. Kilkakrotnie miałam tak, że ludzie się
zapędzali i gdyby mogli to by wyszli na scenę i zaczęli ze mną grać. Wtedy, to
ja muszę mieć refleks, aby szybko zmienić temat przycisnąć, docisnąć, i iść
dalej. Zawsze najtrudniejszy jest pierwszy raz, kiedy coś się wydarza.
Kilkakrotnie w recenzji spektaklu napisano, że podoba się bezpośredniość.
Bywa tak, że recenzje, jak i
komentarze nie zawsze są pochlebne. Aktorzy muszą sprostać krytyce. Przejmuje
się pani ?
Na dzień dzisiejszy dużo mniej się przejmuje niż kiedyś. Jeżeli moja rola
zostaje zauważona, i wyróżniona w jakiś sposób, to jest super nawet jeśli
niekoniecznie to jest pochlebne. Najważniejsze dla mnie jest to w jaki sposób
widź reaguje. Ważne jest to aby recenzje nie zniszczyły spektaklu, co się
zdarza.
Jakiś czas temu zorganizowała pani koncert charytatywny, jak i występowała
pani na rzecz pomocy Ukrainie. Kojarzona jest pani z taką działalnością dla
innych, to pomaga w wizerunku?
Nie traktuje tego w takich
kategoriach. Wiem, że są gwiazdy, które się pięknie ubierają, i chodzą na bale
charytatywne tam się fotografują. Uważam, że to jest słabe. Ja pomagam raczej w
cieniu, nie robię tego sama. Wspólnie z Agnieszką Chrzanowską założyłyśmy dwa i
pól roku temu Fundację Mamy Dzieci, której działalność opiera się na maleńkich
rzeczach.
Również pani śpiewa w jaki sposób dobiera pani sobie repertuar ?
Wielokrotnie nie dobieram, po prostu otrzymuję propozycję zagrania w
teatrze. Tu w Capitolu, mam drugą sztukę w której śpiewam. Zawsze to jest
bardzo stresujące. Obecnie walczymy ze świetnym materiałem muzycznym Marcina
Macuka, co mnie bardzo cieszy. Jak ja dobieram repertuar, kiedyś walczyłam z
Kofftą, Młynarskim, Osiecką przez wiele lat walczyłam aby to zdobyło za
interesowanie, niestety teraz klasyczne rzeczy nie spotykają się z odbiorem.
Wierze, że to jeszcze kiedyś wróci. Teraz próbuje różnych rzeczy na przykład z
Bartkiem Miecznikowskim zaczynamy robić pewien projekt i myślę, że powstaną 3
autorskie utwory, ale na razie nie chcę zapeszać.
Występując w przedstawieniu świątecznym jest pani na jednej scenie ze swoim
mężem. Ma to wpływ na relacje domowe?
W tej sztuce kompletnie nie. Jest to farsa i w niej ważna jest matematyka,
a nie rozbudzanie emocji, więc bardziej ma tu znaczenie, że gram z dobrym
aktorem. Logistycznie myśleliśmy, że do pracy będziemy jeździć jednym
samochodem, natomiast „zajętości” było tyle, że nie udało nam się to w praktyce.
W jaki sposób pani ocenia pracę nad komedią ?
Jestem osobą z poczuciem humoru, uwielbiam się wygłupiać, aczkolwiek
bawienie widza w teatrze jest bardzo trudną pracą. Aby widz się dobrze bawił
trzeba trzymać się danego rytmu. Zdarzyło się tak, że na dzień dzisiejszy gram
w samych komediach i farsach, nie licząc mojego monodramu, muszę przyznać, że jestem trochę tym zmęczona.
Nie tęskni pani za grą w serialach ?
Bardzo… Świat seriali, oraz filmów zapomniał o mnie. Jest mi z tego powodu
smutno , bo tęsknie do pracy z kamerą, do troszkę innego sposobu grania.
Niestety dzisiaj mamy taki czas w którym bierze się osoby znane. Ja nigdy się
nie starałam, aby błyszczeć i być celebrytką. W skutek tego dość rzadko jestem
zapraszana na zdjęcia próbne. Mam nadzieje, że świat serialu przypomni sobie
jeszcze o mnie… póki co, cieszę sie tym, co mam;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz